O mojej histori życiowej mogłabym napisać książkę...
Ale nie rozumiem sensu tego żeby każdy wiedział o wszystkim.
Nie rozumiem tego po co każdemu mówić o tym co przeżyłeś,
żeby Ci współczuli?
Ale po co?
Co da współczucie?
nic...
Może jestem dziwna, ale ja nie chce współczucia od nikogo.
Denerwują mnie słowa ''Nie martw się, WIEM CO CZUJESZ, będzie dobrze''
Co oni mogą wiedzieć co ja czuję, skąd mogą to wiedzieć?
Skoro nie mówię nikomu o tym co jest wewnątrz mnie, w środku...
Skąd mogą wiedzieć czy będzie dobrze skoro nie znają sytuacji?
Czy każdy potrafi czytać w moich myślach i rozpoznawać wszystkie moje uczucia,
tylko i wyłącznie po tym że widzą czasem moje łzy?
Każdy człowiek jest inny, wszystko odczuwa inaczej, dlatego słowa ''wiem co czujesz''
nie posiadają żadnego większego sensu...