Alfred de Musset powiedział pewnego pieknego razu: 'Prawdziwa miłość jest jak duch: każdy o niej mówi, ale niewielu spotkało się z nią twarzą w twarz'.
Wszyscy prezentują miłość jako coś pieknego, romantynczego, niezapomnianego. Jednak czy ona naprawdę jest taka? Jedyna miłość z którą sie zetknęłam do tej pory, była taką, która pozostawia jednego partnera ze złamanym sercem, depresją i niemożnością pozbierania się psychicznego. Więc czy miłość jest naprawde takim dobrym uczuciem?
Wiem, zalatuje w tej chwili ode mnie trochę cynicznością i pesymizmem, jednakże po czterech przypadkach złamanego serca i jednej depresji, mam wątpliwości jezeli chodzi o istnienie miłości. Myślałam, że mój ostatni partner to ten ostatni. Jednak po kilku miesiącach związku okazał sie zwykłym draniem, który wyjeżdzając do Agnlii postanowił sobie znaleźć inną dziewczynę i nie wspominając mi o tym podczas naszych rozmów. A ponoc kochał... Kochał najwidoczniej tak mocno, że aż mu się rozporek rozpinał z nadmiaru. Tylko, że przy innych kobietach.
Co tak naprawdę znaczą słowa 'kocham Cię'? Słysząc jak często sa wypowiadane bez powodu i tylko dla zgrywania się przed innymi, zaczynam watpic w prawdziwe znaczenie tych dwóch, niegdyś jakże ważnych i pełnych jakiegoś uczucia, słów. Pamiętam z opowiadań babci lub nawet mamy, jak sie czuły kiedy usłyszały te slowa pierwszy raz od sowich przyszłych mężów i jak rzadko były one w użyciu kiedyś, ponieważ ich prawdziwa wartość była ceniona. Czy teraz też tak jest? Czy są to tylko kolejne słowa aby ujśc za kogoś lepszego w towarzystwie?
Mimo, że jedna część mnie wzdryga się przed ponownym oddaniem serca komuć, przed kolejnym zawodem, druga dalej tego chce.
Przez dwa lata, prawie trzy, męczyłam sie z zapomnieniem o tym kochanym panie, który mnie zdradził. Mimo, że rozum kazał zapomnieć, serce dalej trzymalo wspomnienia. Moze to dlatego, że tak jak Maru mi ostatnio powiedziała, jestem osobą która lubi pamiętać. Wszystko jest możliwe. Faktem jest, że teraz, za każdym razem kiedy widzę, że jakiś kolega się mną interesuje bardziej niż jako przyjaciółką włącza mi sie czerwony alarm w umyśle wołający: 'Uwaga! Uwaga! nadchodzi niebezpieczeństwo!'. I zawsze na końcu odwracam się od tego co mogło być, wybierając bezpieczniejszą opcję przyjaźni. I jeżeli ktoś wzbudził moje zainteresowanie, to zachowuję się wokół niego jak rozpieszczona młodsza siostra, mając nadzieje, że taki właśnie stosunek przyjmie on co do mnie.
Jednak od jakiegoś czasu coraz częściej czuję pewną potrzebę. Potrzebę przytulenia się do kogoś, świadomości iż jest ktoś, dla kogo jestem najważniejsza i kto będzie dzielił ze mna moje smutki i radości. Ktos kto zawsze znajdzie chwilę, aby porozmawiać ze mną na ważne informacje. Niby posiadam dwie takie osoby, ktore zawsze przy mnie są, jednak... to nie to samo.
Wzbudził sie w mojej duszy konflikt potrzeb, który od kilku dni nie pozwala mi usiąść spokojnie i sie zrelaksować.
Wpis ten poświęcam wszystkim dziewczynom, które kiedyś kochały i nie mogą zapomnieć. Ja się pożegnałam z moją ostatnia miłością dopiero niecale dwa miesiace temu, kiedy w koncu odważyłam się wyrzucić prezent od niego. Czy teraz uda mi się zaufać komuś ponownie? Zobaczymy...
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24