Zdjęcie robione kamerką jak widać. xd Jakoś zwalona, ale lepszych nie mam .
Ogólnie dzień dzisiaj minął jako tako, bez większych niespodzianek. Rano wstałam koło 7:30 i pojechałam sobie na szczepienie przeciw grypie. Cudnie. Ręka mnie boli jak jasna cholera, ale co taaaam. Ewelina przeżyje. Silna jest. No pewnie -.-
Potem dzień w szkole, ogólnie bez większych zainteresowań. Kartkówki z wosnie było, z chemii nie pytał, na polskim luz, na po film a na fizyce kartkówka na któej szło ściąganie jak nie wiem. Także wszystko jest w porządku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę i to mnie przeraża. Ale wiecie.. Zastanawiam sie jak to jest czuć coś, myśleć o czymś i tak bardzo chcieć wyrzucić z siebie pewne sprawy. Chcieć w końcu się wygadać z tego co ci leży na sercu.. Ale coś przed tym wstrzymuje.. Cóż mówi, że jeśli powiesz o tych kilka.. nawet najmniejszych, małych słow za dużo, to wszystko runie. Nie masz pewności co do czyiś uczuć? Możliwe. Tak bardzo dziwnie jest ufać, ale jednak mieć wątpliwości co do czyiś deklaracji. Boisz się, że pęknie ta piękna mydlana bańka.
A może ja tak na prawdę nie chcę wiedzeć, czy to co myślę i przeczuwam to prawda?
A może wiem jaka będzie odpowiedź jesli zadam nurtujące mnie pytanie i tak na prawdę nie chce słyszeć odpowiedzi?
A może boję się stracić coś co jest dla mnie tak ważne.
Nieświadomość tego co chce sie zrobić. Rozdwojenie i dwa punkty widzenia. Dwie opozycyjne strony, które razem nie mogą istnieć. Z jednej strony głos który mówi wyrzuć to z siebie, co ci szkodzi, najwyżej znowu zaboli i przeżyjesz rozczarowanie, ale czas leczy rany. A z drugiej to coś co każe milczeć, bo nie chce by w razie porażki znów bolało.
Nie wiecie o czym mówię.
nie musicie..
Wystarczy, że ja zmagam się sama ze sobą...