Często widzę ogłoszenia o treści
"szukam stajni z dobrym trenerem"
lub
"szukam dobrego trenera"
"szukam kogoś do pomocy z moim koniem"
Dlatego też zaczynam się zastanawiać kto to jest "dobry trener"
Wszyscy wiemy, że trener musi mieć doświadczenie, podejście,
musi umieć słuchać i rozumieć swoich podopiecznych oraz czasem ustawić ich do porządku.
Uważam jednak, że na prawdę dobry trener musi mieć dystans do samego siebie
i w pewien sposób być pokorny oczywiście nie zawsze bo powinien również bronić swoich podopiecznych
ale musi wiedzieć do jakiego poziomu jest w stanie pracować z daną osobą.
W dzisiejszych czasach zdecydowanie za dużo osób mówi o sobie "trener"
a co za tym idzie ma o sobie za wysokie mniemanie.
I powiem szczerze, że nóż mi się w kieszeni otwiera gdy widzę ogłoszenia osób, które jeszcze nie dawno nie wiedziały co to wolta, do dzisiaj nie mają zielonego pojęcia o skokach a piszą:
"Poprowadzę jazdy rekreacyjne i treningi skokowe"
Ktoś może pomyśleć, że czuje sie zagrożona ze strony takich osób, ale nie patrze na to z tej perspektywy.
Bardziej męczy mnie póżniej "leczenie" skutków takich treningów, ponieważ mam grupę osób, które zaczynały w ten sposób i tu zaczyna się zabawa.
Zawsze gdy zaczynam pracę z kimś nowym mam krótką procedurę.
1) Rozmowa "Powiedz mi gdzie jeździłaś/eś i na jakim poziomie"
2) Wybieram najłatwiejszego konia jakiego mam do dyspozycji
3) Po rozstępowaniu proszę o krótki pokaz umiejętności w czasie którego odzywam się tylko gdy muszę i wyciągam wnioski
Oczywiście to wersja bardzo uproszczona bo umówmy się że nie będę zdradzać tu wszystkich tajemnic
Jaki jest rezultat?
Słyszę historie o jeździe na prywatnym koniu w przydomowej stajn, galopy, małe skoki itd
a widzę osobę, która nie powinna zejść z lonży
Oczywiście są wyjątki jednak na rok pracy trafił mi się jeden
Dlatego uważam, że jak juz coś robimy to powinniśmy robić to porządnie
Nie każdy z nas powinien być instruktorem, a co dopiero trenerem.
Sama siebie nie uważam za Trenera przez duże T.
Bardziej za instruktora, jednak uważam, że gdyby teraz wszystkie moje "dzieci" rozeszły sie po innych stajniach to adekwatnie do poziomu nie musiałabym sie za nich wstydzić i oni za mnie.
Wracając do tematu pokory u instruktorów i trenerów to uważam, największym grzechem jest samolubność.
Co przez to rozumiem?
Duża grupa z wyżej wymienionych ma tendencje do trzymania uczniów/zawodników za wszelką cenę.
Mimo, że od dawna ich współpraca przestała dawać efekty i stoją w miejscu to nie potrafią się przyznać do tego, że powinni sie rozstać i pójść dalej osobno. Oczywiście mogą się przyjaźnić ale aby się rozwijać to zawodowo muszą się rozstać.
Potrzebana jest dobra komunikacja trener-zawodnik i rozmawianie o tym jak nam się współpracuje, czy chcemu i dążymy do tego samego czy może nasze poglądy są tak różne, że współpraca jest niemożliwa.
Brak edukacji u instruktorów i trenerów jest kolejnym ciężkim grzechem.
Niestety znam wielu "trenerów" którzy zdali brązową odznakę jeździecką, pojechali jedne zawody towarzyskie i uważają, że pozjadali wszystkie rozumy świata oraz że mogą przygotowywać innych do wysokich konkusów.
BŁĄD
Jak ktoś kto nie ma doświadczenia w skokach, ujeżdżeniu czy zaprzęgach może próbować kogokolwiek tego nauczyć?
To tak jak bym ja miała uczyć kogoś judo...
Chcąc być dobrym trenerem powinniśmy sami cały czas się uczyć i rozszerzać wiedzę,
oraz wiedzieć kiedy oddać swojego podopiecznego w inne ręce.
Ja sama staram się być świadoma swojego poziomu i podchodzę do tego z dużym dystansem.
Wiem, że przyjdzie dzień w którym moje "dzieci" będą musiały iść trenować do kogoś innego,
ponieważ już dzisiaj pytana o trenera do "wyższych" skoków czy ujeżdżenia odpowiadam krótko
"Możliwe jest sprowadzenie trenra z zewnątrz adekwatnego do poziomu i dyscypliny"
Oczywiście staram się jak najwięcej uczyć, żebym za 5-10 lat mogła napisać
"Trener do poziomu Grand Prix włącznie dostępny na miejscu"
ale jeszcze nie dzisiaj i potrzebuje na to jeszcze trochę czasu
Miłego dnia