Carpe Diem
5 Kolejne dni mijały im podobnie. Wygłupiali, szaleli, przytulali i całowali się. Spędzali ze sobą czas. Jednak w powietrzu czuło się nadchodzące zmiany. Przeszłość miała powrócić, by dobitnie przypomnieć o swoim istnieniu.
***
- Przestań już. - Mówiła przez śmiech dziewczyna, kiedy idąc chodnikiem, Eric gilgotał ją.
- Ale chce coś w zamian.
- Na przykład?
- Na przykład ciebie.
- No na pewno... - Zachichotała.
- No weź... - Chłopak próbował skraść jej całusa.
- Nawet o tym nie myśl. - Obróciła się w jego stronę, Eric złapał ją za policzki i wpił się w jej usta.
- Idź że. Nie ma tak. - Śmiali się.
- Jest. - Ponownie przywarła do jego ust, kiedy ktoś złapał ją za rękę i przeciągnął do siebie, zacieśniając uścisk. Gdy popatrzyła w jego mroczne oczy, wiedziała już, że to koniec, że skończy się ta sielanka. To był on. Jej ojciec.
- Co ty tu robisz?! - Krzyknęła zdziwiona, kiedy ten ją spoliczkował.
- Jak pan śmie? - Odezwał się Eric.
- Wynoś się stąd gnoju, bo popamiętasz. Co się dobierasz do mojej córki? Pozwoliłem?
- Jasmin nie jest pana własnością i nie ma pan prawa bić ją! Zgłoszę to na policję.
- No spróbuj tylko!
- A co mi...
- Nie prowokuj go! - Przerwała mu Jasmin, jeszcze bardziej zalewając się łzami.
- Dobrze mówi. No. Nauczyłaś się czegoś przez te 17 lat. - Zaśmiał się, szarpiąc córkę za rękę w stronę samochodu. Dziewczyna spojrzała jeszcze w stronę Erica, wypowiadając ciche "Dziękuję". Obiecał sobie, że nie da za wygraną i odnajdzie ją jeszcze. Pokochał ją. Wyczuwał zakazaną miłość, co jeszcze bardziej ciągło go do niej. Dobrze czuł się w jej towarzystwie. Chciał z nią spełniać marzenia. Wtedy zrozumiał - żeby żyć trzeba chwytać dzień, bo przecież istnieć nie znaczy żyć...
CDN.