Carpe Diem
1 Były wakacje. Spacerowała brzegiem morza i dała się porwać wiatru. Tańczyła. Tańczyła nie patrząc na ludzi. Nie obchodziło ją to, że ludzie patrzą na nią, jak na wariatkę... Liczyła się ta chwila, że czuła się bezpiecznie, szczęśliwie. Przypadkiem wpadła w ramiona pewnego chłopaka. Przeprosiła i ominęła Go, by dalej kontynuować czynność, lecz jednak On złapał Ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Jestem Eric. - Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Zatonęła w jego głębokim spojrzeniu. - Jak masz na imię? - Dociekał chłopak. Jednak zbyt szybko nie dostał odpowiedzi. Dziewczyna, gdy tylko się ocknęła zaczęła truchtem biec brzegiem morza, nadal ciesząc się chwilą. Eric nie dawał za wygraną. Za bardzo spodobała mu się dziewczyna. Dogonił ją i złapał za rękę, żeby mu się już nie wyrwała. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i dalej szli.
- Jestem Jasmin.
- Śliczne imię.
- Wcale, że nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie. Chwilę się tak przedrzeźniali, aż chłopak wykorzystał okazję i spytał:
- Jesteś tu tylko na wakacjach, czy tu mieszkasz?
- Chciałabym tu mieszkasz... I na wakacjach raczej nie jestem. To znaczy ... zależy jak ktoś na to patrzy.
- Czyli?
- Dla mnie to wakacje, a dla innych ucieczka z domu.
- Dlaczego uciekłaś?
- Bo mam dość trzymania mnie pod kloszem. Nie jestem dzieckiem. Mam 17 lat i wiem, co jest dla mnie dobre, a co nie. Rodzice nie muszą mnie pilnować 24 h na dobę, bo ja się nie boję życia. Nie boję się tego, że złamię nogę, że stracę głos, czy nawet tego, że umrę, bo przecież każdy kiedyś z nas umrze. Nieprawdaż?
- Czyli chcesz żyć na spontana, łapać każdy dzień nie zważając na wszelkie konsekwencje?
- Zgadza się! Chce żyć pełnią życia. Chce zaznać każdego niebezpieczeństwa...
- No to ... w takim razie porywam cię! - Powiedział niespodziewanie, biorąc dziewczynę i przerzucając ją przez ramię.
- Ej! Nie ma tak!
- Jak?
- Gdzie mnie zabierasz?
- Przecież mówiłem, że Cię porywam.
- Zamknij oczy... Ale nie podglądaj.
- No dobra.
- Ej! Mówiłem, żebyś nie podglądała. Powiedział Eric po chwili. Dziewczyna się tylko zaśmiała. Mogłabyś dać tą chustkę, co masz na ręce.
- Po co ci?
- No daj.
- Ale po co? Zaczęła się przedrzeźniać.
- Oj. Zawiąże Ci tylko oczy, żebyś nie podglądała. Jasmin nie chciała mieć przewiązanych oczu, więc Eric postanowił ingerować i dzięki swojej kilku letniej pracy na siłowni, przygwoździł dziewczynę do gleby. Ta zatonęła w błękicie morza jego oczu, a po chwili cwaniacko się uśmiechnęła i musnęła wargi chłopaka. Ten nie za bardzo wiedział, co się przed chwilą wydarzyło. Gdy się już ocknął, dziewczyna biegła. Ruszył w pościg za nią. Na jego szczęście pobiegła w stronę Wesołego Miasteczka. Tam, gdzie chciał ją zabrać. Jasmin myślała, że go zgubiła i zatrzymała się przed samą bramą, by odsapnąć. Nagle z boku wyłonił się Eric i przyparł ją do brany zachłannie całując.
- Przestań już. Śmiała się dziewczyna.
- Dlaczego? Ja też chce żyć chwilą.
- I dlatego mnie całujesz?
- A dlaczego nie?
- Bo ja się nie umiem całować. Zaśmiał się.
- To żeś dowaliła. Jeszcze raz przywarł do jej pełnych, kuszących warg, po czym złapał ją za rękę i przeprowadził przez bramę...
CDN.
Nie wiem, czy się Wam spodoba, ale liczę na to ;)