Pomoc zabłąkanym, część 34.
Zobaczył zdjęcie, pocałował je i mocno się do mnie przytulił.
- Nareszcie. Już za trzy dni będziemy rodziną. - Całej sytuacji przyglądali się Kris z Czakiem. Usłyszeliśmy ciche "pstryk". Popatrzyliśmy w stronę Kris.
- No co? Tak słodko wyglądacie... Trzeba to uwiecznić. - Zaczęliśmy się śmiać.
***
W końcu nadszedł dzień ślubu, od samego rana był harmider. Wraz z Kris odwiedziłyśmy kosmetyczkę i fryzjera. Potem wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy się ubierać. Chłopaki przebierali się u znajomego Charliego.
Gdy byłyśmy już gotowe, spojrzałyśmy w lustro.
W odbiciu zobaczyłam dwie dziewczyny różne, a jakże podobne do siebie.
- Gotowa? -Zapytała Kris, stając obok mnie.
- Tak. Chodźmy.
- Chłopaki już pewnie są na miejscu.
Pod kościołem nie było nikogo, pewnie wszyscy są już w kościele. Charli i Czak pewnie też. Do ołtarza poszłyśmy same, gdyż żadna z nas nie ma już ojca.
W końcu doszło do tej najbardziej jak dla mnie wzruszającej chwili.
- Ja Charli Klark, biorę sobie Ciebie Liso Blue za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci.
- Ja Lisa Blue, biorę sobie Ciebie Charli Klark za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i wszyscy święci. -Oczywiście musiałam uronić łzy.
- Co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela.
Ksiądz poświecił obrączki.
- Żono przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Mężu przyjmij tę obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
- Możesz pocałował Pannę Młodą. -Delikatnie, acz stanowczo wpił się w moje wargi.
- Kocham Cię. -Szepnął.
- Ja ciebie też. - Ksiądz podszedł do Krisy i Czaka. Czynność się powtórzyła.
Przy dźwiękach marsza weselnego wyszliśmy z kościoła, gdzie zostaliśmy obsypani ryżem. Teraz byłam najszczęśliwszą kobietą na całym świecie.
Później było wesele. Wszyscy świetnie się bawili. My z Charlim nie piliśmy ze względu na dziecko.
Około dwudziestej poszliśmy nad morze po spacerować. Gdy już zamierzaliśmy wracać, ktoś zaczął nas wołać.
- Przepraszam.
- Tak? - Zwróciłam się do młodzieńca.
- Nazywam się Oscar Trak i jestem na studiach fotograficznych. Zrobiłem Wam kilka zdjęć jak szliście po plaży. Czy mógłbym je wywołać i dać mojemu przełożonemu na zaliczenie?
- Możesz pokazać zdjęcia?
- Jasne. - Zdjęcia były śliczne... Na niektórych "królowała" tylko moja sukienka, na innych twarz. Na jednych byliśmy tyłem i wiatr porywał moje włosy...
- Są świetne... Czy mógłbyś Nam je przesłać?
- Tak, tu jest moja wizytówka. Dziękuję bardzo. - Uśmiechnął się, a my odwzajemniliśmy gest.
- My również. - Fotograf wyłączył aparat i ruszył w przeciwną stronę niż My.
CDN.