Pomoc zabłąkanym, część 6.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?
- Bo bałam się. Dziewczyny z naszej szkoły to takie plotkary. Wszystko by zrobiły, żeby zrujnować człowieka. Na przykład taka Carolin, co miała chodzić do naszej klasy, tylko się przepisała.
- Znam ją i wiem. Przyjaźniłam się z nią i Jej powiedziałam o duchach. Wyśmiała mnie i rozpowiedziała po całej szkole, że jestem jakaś rąbnięta i cała frajda bycia młodym już mnie nie dotyczyła. - Oczy zaszły mi mgłą.
- Przykro mi... - Przytuliła mnie.
- Nie, już spoko. Trudno. Jesteśmy dziwaczkami. - Zaczęłam się śmiać. Widocznie tak miało być.
- No widocznie. - Uśmiechnęła się.
- Ilu duchom już pomogłaś? - Spytałam.
- Pięciu.
- To dużo.
- A Ty?
- Ja tylko dwóm. I to tym, co przyszli do mnie w moje trzynaste urodziny. Chociaż była jeszcze babcia. No to trzem. - Uśmiechnęłyśmy się do siebie. A co z duchem?
- Był u mnie wczoraj, ale mnie przestraszył i zaczęłam krzyczeć i zwiał. Chyba Go wystraszyłam. - Zaczęłyśmy się śmiać.
- Lisa, wpadniesz do mnie na noc?
- Jasne.
- Może nas odwiedzi?
- Może, hehe.
TEN duch już nigdy nie przyszedł, ale za to inne. Tym razem przyszła malutka dziewczynka. Miała może z osiem lat. Miała śniadą twarz, duże czekoladowe oczy i długie brązowe włosy zaplecione w warkocz. Nie chciała nic powiedzieć. Stała taka smutna... Gdy się poruszała słychać było szum wody i ćwierkanie ptaków.
CDN.
Pomijając fakt, że jestem poje*ana i Cię kocham, to jestem poje*ana, bo Cię kocham.