Pomoc zabłąkanym, część 4.
- Nie rozumiem Lisa. Moi synowie nie żyją od 4 lat...
- Mogą nie żyć od 4 lat, ale Billy był z państwem dzień w dzień od dnia śmierci. - Przerwałam mu.
- Jak to? - Spytał zdziwiony.
- Po prostu się bał. Zgubili się z Markiem i mały postanowił Was odszukać... Był z Wami zawsze.
- Może, ale to nie zmienia faktu, że ktoś mi zabił obydwu synów. - Łzy zaczęły mu spływać po policzkach.
- Nie prawda. Wyjaśnię panu wszystko przy żonie. Państwa dzieci nie przejdą na drugą stronę dopóki nie będziecie wiedzieć jak na prawdę doszło do ich śmierci.
- Chodźmy. - Weszliśmy do domu. Pani Marta nie chciała słuchać... Powiedziała, że bredzę, że muszę się leczyć. Aż w końcu padłu słowa:
- No dobrze. Powiedz swoją wersję. - Opowiedziałam Im to, co powiedział mi Mark. Byli w szoku. Chyba byłam bardzo przekonująca, bo pani Marta się rozpłakała i dodała:
- Zabili się nawzajem? Nie do wiary. - Pokręciła głową.
- Bardzo mi przykro. Oni tu są i przynajmniej już nie są cali zakrwawieni. - Widziałam zdziwienie w Ich oczach. - Mogą państwo z Nimi porozmawiać... Jeśli chcecie, oczywiście...
- Powiedz Im, że bardzo tęsknimy i że Ich bardzo kochamy.
- Oni państwa też. Jest im bardzo przykro. Nie chcieli, żeby się coś takiego kiedykolwiek wydarzyło... Odeszli...
- Mam nadzieję, że będzie Im dobrze tam, gdzie trafią.
Pożegnałam się z Frankiem i Martą. W drodze do domu myślałam o tej całej sytuacji.
-Przeprawiłam dwa duchy na drugą stronę. Na tą lepszą, a miałam jednego. Chyba zadanie wykonane.- Powiedziałam sama do siebie i szczęśliwa poszłam do swojego pokoju. Wtedy zjawiła się babcia.
- No wnusiu. Wykonałaś kawał dobrej roboty... Masz teraz spokój na pięć lat. - Zaczęła się śmiać. - Czas już na mnie. Wykonałam swoja pracę. Do zobaczenia kiedyś TAM... - I wtedy babcia zniknęła.
CDN.
Jest jeszcze krótsza, ale chciałam zakończyć tą sprawę z Billim i Markiem :)