Pomoc zabłąkanym, część 3.
- A gdzie jest Twój brat? - Spytałam będąc w szoku.
- Nie wiem. Szukam Go, ale nigdzie Go znaleźć nie mogę.
- A rodzice? Przecież był młodszy, może się bał być sam i trzyma się ich...
- Nie wiem. Może.
- Gdzie mieszkają?
- Kilka ulic stąd.
- To chodźmy. - Po godzinie "spaceru" doszliśmy na miejsce. Miałam rację - znalazłam Billego. Nie wiedziałam, co dalej robić?! Usłyszałam znajomy głos babci w głowie:
- Zwróć uwagę ducha Billego i spróbuj z Nim porozmawiać. - Zrobiłam tak, jak babcia kazała. Nie było to łatwe, bo duch cały czas chodził krok w krok za swoją matka, ale pomógł mi Jego brat Mark. Mały Billi również był cały we krwi. Przytulili się do siebie i zaczęli przepraszać. Całkowicie nie wiedziałam co robić, wtedy znowu odezwała się babcia. Powiedziała, że muszę porozmawiać z rodzicami Marka i Billego. Tak też zrobiłam.
Ich rodzice pracowali w ogrodzie. Postanowiłam się jakoś troszkę z Nimi zaprzyjaźnić:
- Dzień dobry. Pomóż państwu? - Uśmiechnęłam się serdecznie.
- Dzień dobry. - Odezwała się kobieta. W Jej oczach widać było smutek i ogromny ból. - Nie trzeba.
- Witaj młoda damo. Jeśli chcesz, możesz Nam pomóc.
- Ale pana żona mówiła, że nie trzeba...
- Ale mi możesz pomóc. - Uśmiechnął się.
- Z chęcią.
- Jak masz na imię. - Spytał starszy pan.
- Lisa, proszę pana.
- Ja jestem Frank.
- Dlaczego pana żona jest taka smutna?
- Kilka lat temu znalazła naszych synów zadźganych nożami. Bardzo to przeżyła. - Zesmutniał.
- Oni tu są... Ups!
- Przecież nie żyją.
- Ale ja widzę duchy i chcę pana synom pomóc przejść na drugą stronę.
CDN.
Wybaczcie za tak słabą część, ale nie mogłam się skupić.Strasznie kręci mi się w głowie ;/ Dwie godziny pisałam tą krótką część, przy tym o mało się nie zabijając...