photoblog.pl
Załóż konto

  Ojciec Amelii nada siedział przy barze. Był tak pijany, że pewnie nie miał najmniejszej ochoty się stamtąd ruszać. Natomiast ja obserwowałam go pilnie i pomagałam Nickowi za barem. Koło pierwszej, tuż przed zamknięciem klubu Morgan podjął próby wstania ze stołka. Nick spojrzał na niego, a potem na mnie.

- Pozwolisz, żeby odszedł?

- Hmm... nie.- odpowiedziałam.

Sięgnęłam po telefon. 

- Masz, dzwoń do Maksa. A ja zajmę się Morganem.- podałam mu telefon. Modliłam się w dchu, żeby Maks odebrał, bo to różnie może nim być.

  Ojciec Amelii zdążył już doczołgać się do wejścia.

- Panie Morgan!- zawołałam.

Odwrócił się. W sali panowała już cisza, dziewczyny dawno poszly do domu. Tylko Anielica się gdzieś kręciła w okolicach swojego biura. 

- Myślałam, że pan jeszcze zostanie.- uśmiechnęłam się.

Prychnął.

- Przyszedłem się upić. I popatrzeć na dziewczyny. A tu co? Zwijacie się o pierwszej?- rzucił z pretensją w głosie. - Poszukaminnego klubu.

- Tak, dzisiaj wyjątkowo mogę zrobić dla pana coś innego.- uśmiechnęłam się.

- Niech to szlag.. prawdziwa z ciebie dziwka.- westchnął.

Spoważniałam.

- Miałam na myśli... Nie ważne co miałam na myśli. Siadaj pan na tyłku tam gdzieś siedział. Tak szybko się stąd pan nie zmyje.- Nick podszedł i ciągnąć go za łokieć. Nawet nie protestował, wiedział, że chodzi o Amelię.

  Po kilku minutach w klubie pojawił się Max z Joe. Uśmiechnął się blado na widok Morgana.

- Brawo, pani detektyw.- rzucił z ironią. - Rozumiem, że ja mam wykonać brudną robotę i z nim porozmawiać.

- Nie wiem czy wiesz jak...

- Wiem więcej niż ci się zdaje kochaniutka.- mrugnął do mnie. - A więc panie Morgan.. pojawiły się pewne nieścisłości w śledztwie w sprawie zaginięcia pańskiej córki Amelii.

- Jakby się ta gówniara tak nie rozupuściła z tą tutaj - wskazał na mnie - to miała by zdrową bańkę. Musiałem ją wysłać na leczenie. Oczywiście moja żona protestowała, że ośrodek jaki wybrałem jest zły. Że zbyt obskurny, że pesonel niemiły. A ja wiedziałem, że tylko oni nauczą ją dyscypliny. Ale.. miałem tam znajomości i nadal mam.- uśmiechnął się szyderczo patrząc w moją stronę. - Przekonałaś się o tym MacClaen. To ja kazałem wysłać ten list, żeby cię postraszyć. Jednak ty swoje - miałaś wszystko gdzieś. Teraz liczy się dla ciebie Amelia? A gdzie byłaś kiedyś? Wiem, że w szpitalu mają specjalny program leczenia. Zsyłają pacjentki i pacjentów czasem też, do tzn. doktorów życia. Faceci w wieku od czterdziestu pięciu do pięćdziesięciu pięciu lat, piacy, ćpunowie. Taki pacjent sprząta u takiego alkoholika, zarabia na niego. Katorżniczą pracą, a nie jakimś figlowaniem na scenie w majtkach i staniku. Stwierdziłem, że Amelia potrzebuje takiej szkoły życia. Dostała się pod skrzydła jakiegoś alkoholika i ćpuna jednocześnie. Hmm... płaciłem mu dodatkowo, potajemnie, żeby ja czasem uderzył, albo zaciąnął do łóżka.

Nie mogłam tego słuchać, w oczach stanęły mi łzy i ten obraz Amelii wiszącej na haku.

- Miała tam być przez miesiąc. Ale potem gość się zmył razem z nią.

- Czyli porwanie to przykrywka?- zapytał Max chłodno.

Pokiwał głową.

- Niedawno ten gość wysłał mi list, że Amelia żyje. Ale teraz nawet nie chcę mi się jej szukać. Byłem pijany jak go czytałem. Cały czas noszę go ze sobą. Ale więcej do niego nie zaglądałem.

- Daj mi ten list.- odezwałam się. Sięgnął do kieszeni marynarki. Podał mi go, szybko zlustrowałam go i znalazłam dres.Był zapisany u dołu kartki. Potem spojrzałam na datę. 27 maja 2013.

- O cholera. To było trzy tygodnie temu. Jest adres. Dlaczego pan nie zareagował?- warknęłam. - Przecież to pana córka.

- Mam to w dupie teraz. Lepiej, żeby się już mi nie pokazywała na oczy. 

- Musimy tam pojechać.- postanowiłam chowając list do kieszeni spodni.

Już prawie wychodziłam z klubu.

- Opanuj się, Frank.- powiedział stanowczo Max. - Pojedziemy tam rano.

- Wiesz gdze ten zboczeniec mieszka? W Chocago! Zanim się tam dostaniemy...

- Jest druga w nocy, opanuj się!- zawołał.

Odpuściłam, nie chciałam się z nim kłócić. Przecież teraz msiał mi pomóc. Odwróciłam się. Za nami stała Anielica, nie miała zadowolonej miny. Fak.

- Frank, mogę cię na momencik?- zapytała poważnie.

Poszłam. Jeśli mnie wyleje to się nie zdziwię.

- Wiem która to Amelia.- powiedziała.- Więc dlatego się urywasz z pracy, by ja odnaleźć?

- Tak.- przyznałam.

- W takim razie życzę powodzenia, bo chyba jesteś już blisko.

- Co? I to wszysko? Myślałam, że mnie wylejesz...

- Jak stąd nie pójdziesz to to zrobię.- mrunęła do mnie i poszła do swojego biura.

 

Dodane 9 CZERWCA 2013
111
liketwilight :O do dzieła! :D
22/06/2013 11:41:13

Informacje o secondlifeofkatie


Inni zdjęcia: 1510 akcentovaGęś chińska - Anser cygnoides tomaszj85Nymphaea Alba. tomaszj85143. atanaJa nacka89cwa;) virgo123Ja nacka89cwa:) nacka89cwaEgipt jest bezpieczny bluebird11:) dorcia2700