- Wiedziałem.- podsumował moje rewelacje Joe. Max milczał. Siedział w tym swoim ogromnym, skórzanym fotelu z głową podpartą na dłoni złożonej w pięść. Długo nic nie mówił.
- No i co z tego?- wymruczał po chwili.
Zrobiłam wielkie oczy.
- Jak to co z tego?- syknęłam. - Ojciec Amelii zorganizował jej porwanie.
- Wcale nie. Ty sobie to wymyśliłaś, bo ci taka wersja pasuje i jest wygodna. A może po prostu jej ojciec lubi wypić i pokrzyczeć?
- Nie wierzę, że to mówisz...
Czasem Max totalnie mnie zaskakiwał swoim zdystansowaniem. Swoim spokojem.
- Ten papierek niczego nie potwierdza.
- Uważasz, że to przypadek? A fakt, że wysłał ją do tamtego szpitala? Przecież widziałeś kto tam leczy.
Joe wyszedł. Wtedy Max wstał i do mnie podszedł.
- Tym razem nie pójdziesz na skargę do tego szlachetnego szeryfa.- szepnął.
- Bo co mi zrobisz?
- O to się nie martw. Zawsze coś da się wymyślić. Poza tym... chyba trzeba porozmawiać z ojcem Amelii.
- No pewnie, ale on jest w Teksasie, a nie mam zamiaru urywać się z klubu na kolejny weekend, bo Anielica mnie w końcu wyrzuci. A bez pracy nie mam życia.
- Nigdzie nie będziesz musiała wyjeżdżać. Bo nasz kochany pan Morgan dzisiaj wieczorem zameldował w jednym z podmiejskich moteli.
***
Kiedy wróciliśmy do mieszkania Nicka, Natalie siedziała nad jakąś książką.
- Co wy tak wcześnie?- zapytała.
- Eee cienko tutaj, spodziewałem się balangi czy coś, ale jak widac nasza pani NUDZIARA niczego nie zrobiła.
Rzuciła w niego butem.
- To za nudziarę.- warknęła. - A to.. za kwestionowanie moich umiejętności.- i rzuciła drugim.
Wtedy zadzwoniła do mnie matka.
- Chciałam wiedzieć, co u ciebie słychać.- oznajmiła.
- A co ma być? Wasza córka dziwka ma dzisiaj masę roboty.- syknęłam uszzypliwie.
- Zawsze możesz wrócić...
- Nie. Jest mi dobrze tutaj.- rzuciłam w słuchawkę i się rozłączyłam.
***
W niedzielę mogłam wystąpić. Bardzo się z tego cieszyłam, jeszcze nigdy nie włożyłam w to tyle serca.
Właśnie kończyłam, uśmiechając się kokieteryjnie ze sceny do dzisiejszych klientów w oddali, przy barze dostrzegłam jego. Ojca Ameli. Poczułam falę strachu, która uderzyła w moje ciało, ale wiedziałam, że nie moge tego po sobie pokazać. Mężczyzna spojrzał mi w oczy i posłał spojrzenie w stylu 'Zaskoczona? Hmm... dopiero teraz zacznie się zabawa.'
Ostatnie dźwięki muzyki i koniec. Zeszłam ze sceny. Pognałam szybko do szatni, w kilka sekund zmyłam prowokacyjny makijaż, ubrałam się w normalniejsze ciuchy i drugim wyjściem poszłam za bar.
- Cześć kochanie.- szepnęłam Nickowi na ucho. - Przyszłam ci pomóc. A dokładniej mówiąc, ten gość po twojej lewej to ojciec Amelii. Zostaw go mi.
Spojrzał na niego przez ramię.
- On tankuje już czwartą szkocką. Może być nieprzyjemny.
- Poradzę sobie z nim.- wzięłam tace i podeszłam do Morgana.- Coś podać?- uśmiechnęłam się zalotnie.
Spojrzał na mnie. Tutaj było zdecydowanie ciemniej niż na scenie, więc na razie nie był w stanie mnie rozpoznać.
- Dwie szkockie, ślicznotko.- uśmiechnął się.
Poszłam po szkockie, po kilku chwilach mu je przyniosłam. Już miałam odchodzić, gdy mnie zatrzymał.
- Francesca MacClaen.- syknął.- Czego zdziro chciałaś od mojej żony?
Przełknęłam ślinę. Nick spojrzał się na nas.
- Porozmawiać.- oznajmiłam.
- Z nią się nie rozmawia, dopóki ja nie pozwolę.
Prychnęłam.
- Nie jest twoją własnością.- dodałam. - Skąd ta papteria? Myślałeś, że się nie domślę?
- Nie tak łatwo pójdzie ci z odnalezieniem Amelii.
Alkohol sprawił, że zaczynał bredzić i mówić to czego nie powinien.
- Czy.. ona żyje?
- Oczywiście, że tak. A coś myślała... głupia... gówniaro?
Myślałam, ze szukam jej ciała, panie Morgan.
15 GRUDNIA 2016
7 LISTOPADA 2016
14 LIPCA 2016
29 CZERWCA 2016
20 CZERWCA 2016
4 CZERWCA 2016
25 KWIETNIA 2016
30 SIERPNIA 2015
Wszystkie wpisy