photoblog.pl
Załóż konto

  Domek był niewielki i był położony wśród sztucznie utrzymywanych przy życiu trawników. Obrzeża Dallas, gdzie zaczynają się już piaszczyste wyżyny. Stałam właśnie z Claritą po drugiej stronie ulicy. W oknie, za firanką dostrzegłam niską kobietę. Postać była ledwie widoczna.

  Słońce grzało. Szłam z Amelią trzymając się za ręce. Obie byłyśmy ubrane w białe koszulki z krótkim rękawem i falbaniaste spódniczki w niebieskie kwiaty. Przed nami szła kobieta, mama Amelii ubrana tak jak my. Miałyśmy po cztery latka. Była dla nas jak dama. Wracałyśmy z festynu, uśmiechnięte, zadowolone. Mama Amelii odwróciła się do nas i wzięła nas obie na ręce, by przejść z nami na drugą stronę ulicy. Gdy już to zrobiłyśmy, puściła nas wolno, byśmy mogły pognać trawnikiem na werandę mojego domu. 

  Dzisiaj mam dziewiętnaście lat i właśnie idę z tą szykowną kobietą porozmawiać. 

  Zapukałam do drzwi. Serce waliło mi jak oszalałe. Po chwili w progu stanęła pani Morgan.

- Dzień dobry.- powiedziałyśmy z Claritą chórem.

Byłam zaskoczona tym jak ta kobieta zmieniła się przez te wszystkie lata. Z pięknej blondynki zrobiła się szatynka z odrostami. Widać było jak na dłoni, że od 3 sierpnia zeszłego roku nie zmrużyła oka. 

- Witam.- szepnęła.

Wpuściła nas do środka.

- Chcecie się czegoś napić?- zniknęła w kuchni.

- Nie trzeba.

I tak wstawiła wodę. Przyniosła nam herbatę i cukier. Przez całą rozmowę nawet tego nie tknęłam. Bo bałam się nawet oddychać.

- A więc.. prosiłam Amelię, by była grzeczna. Zawsze. Trochę się zmieniła. Nie była już tą Amelią z dzieciństwa. Wiecie pewnie, że mój mąż jest narwany i bardzo nie lubi jak ktoś nie zgadza się z jego zdaniem. Amelia wiele razy to robiła, więc się na nia wściekał. Awanturował się.- spuściła wzrok. - W zeszłym roku na wiosnę zaczął pić. Coraz częściej. Amelia iała już osiemnaście lat, a on ja traktował jak dziecko. Kazał wracać o dwudziestej pierwszej do domu. W ogóle mi się to nie podobało. Przecież Amelia nie była głupia. Ale bałam się, że jak tylko porusze ten temat to się wścieknie. Po kilku tygodniach wymyślił sobie, że nasza córka jest chora psychicznie. Wtedy zaczęłam protestować, była przecież normalna. Zaczął ja gnębić, w końcu się załamała. I wylądowała w tym szpitalu psychiatrycznym pod Miami. Po dwóch dniach dostałam wiadomość, że jacyś bandyci się włamali i porwali dwie dziewczyny. Jedną z nich była Amelia. Byłam zła na swojego męża, gdyby jej tam nie wysłał, wszystko byłoby dobrze. Może nawet bym się z nim rozwiodła. Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić wystawił nasz dom na sprzedaż i wynieśliśmy się do Dallas. Dobrze, że przyjechałaś po południu, bo mój mąż wracaz pracy dopiero za dwie godziny. Gdyby sę dowiedział, że ktoś tutaj była w sprawie naszej córki, znów by się wściekł. Nie wiem dlaczego ten temat go tak drażni.

Ale ja wiem. Bo maczał w tym palce. - pomyślałam. 

  Pani Mrogan pozwoliła nam rozejrzeć się po mieszkaniu. Nick czekał na nas w samochodzie. Podziękowałam jej.

- Jeśli ją odnajdę, to pan dowie się o tym pierwsza.- szepnęłam.

I wtedy... dostrzegłam za jej plecami regał z szybą z przodu. Podeszłam do niego. Stała tam kolekcja kryształów i kieliszków. Ale po boku na stercie ułożone były jakieś papiery.

- Skąd pani to ma?- zapytałam.

Podeszła do mnie.

- Co masz na myśli?- zapytała zaskoczona.

- Ta papateria. Z żółtymi brzegami. Kilka tygodni wcześniej dostałam list napisany na takim samym papierze. Nadawcą był lekarz z tego szpitala psychiatrycznego. Hmm...

- Czy pani mąż był niedawno w delegacji?- wtrąciła Clarita.

- Tak. Był na Florydzie...- urwała. - Kilka tygodni wcześniej. Ale.. Nie rozumiem.

Spojrzałam na Claritę.

- Ale ja rozumiem. Pani mąż był w tym szpitalu. Oni współpracuje z tamtymi lekarzami. Amelii nikt nie porwał. Ona po prostu zniknęła. A odpowiedzialny za to jest pani mąż. I ci lekarze.

Ukryła twarz w dłoniach.

- Przecież Amelia nic mu nie zrobiła.- zaczęła łkać.

- Bardzo panią proszę, niech pani nic mu nie mówi. Ani słowa. Bo nie wiadomo jak zareaguje. Czuję, ze jesteśmy już bardzo blisko. Wracamy teraz na Florydę. Mam tam kilkoro ludzi, którzy z pewnością mi pomogą.

Pożegnałyśmy się z nią i pognałyśmy do Nicka. Całą drogę albo spałam albo prowadziłam wóz albo rozmawiałam z moimi przyjaciółmi o tym co się dzisiaj stało.

- Co za bydle z niego. Mam nadzieję, że ta kobieta go przegna jak już wszystko się wyda.- syknęła Clarita.

- Boże.. w życiu nie spodziewałabym się, że takie coś jest możliwe.

- Horror.

- Panienki, co zrobimy?- zapytał Nick.

- Muszę pogadać z Maksem. On będzie wiedział co zrobić. Zadzwonię do niego.- sięgnęłam po telefon. Nie odbierał. Cholera. Ale oddzwonił po kilku minutach.

- Słucham.- oznajmił.

- Max nie uwierzysz co się stało. Byłam u rodziców Amelii, właściwie rozmawiałam z jej matką. To wszystko było ukartowane. To jej ojciec kazał ją porwać...

- SPOKOJNIE.- powiedział. - Możemy się spotkać?

- No za godzinkę.

- Tylko żeby cię nerwy nie rozszarpały.- rzucił na koniec.

Hmm... taaa, ale nie wiedziałam, czy nie jest już za późno.


Muszę teraz trochę nadrobić wstawianie rozdziałów, więc następny ukaże się już jutro. :> 

 

Dodane 1 CZERWCA 2013 , exif
108
liketwilight w końcu mam czas na nadrobienie i ja też jestem zaskoczona jak Francesca :o
22/06/2013 9:12:08

Informacje o secondlifeofkatie


Inni zdjęcia: 655. naginiiiDzień do dnia podobny bluebird11:* patki91gd;) patki91gdmaj 2025 takapaulinka2025.06.20 photographymagicDroga w lesie patki91gd:) milionvoicesinmysoul;) patki91gdNa tle rzepaku patki91gd