Mam zawalony koniec roku szkolnego. Artykuły, przedstawienie, zdobienie sali, prezenty, spotkania do bierzmowania, spotkania wolontariatu.. Wszystko się tak nagle skumulowało. Jakoś sobie to układam, żeby o niczym nie zapomnieć, przynajmniej staram się. Za półtorej godziny muszę wyjść z domu, znów. Do poniedziałku to tak będzie wyglądać. Mariusz, mogę do Ciebie przyjechać we wtorek albo w środę po tym całym zamieszaniu? Miło by było. Ale nie jemy lodów bakaliowych z żelkami! Nigdy więcej! To była jakaś masakra, haha. :D Znaczy nie. Przyjadę jak nie będzie ciepło. Ciepło jest złe.
Czekam sobie na paczkę z glove.