postanowiłam wstawić tu kolejne zdjęcie z mojej szczęśliwej serii, chociaż kiedyś, sto lat temu, obiecałam sobie przeglądając foldery, że tutaj wszystko będzie unisex i uniperson
dziś, siedząc na trawie i czekając aż mój pies dopełni wszystkich obrządków codziennego spaceru myślałam o przeszłości i przyszłości. zwykle, kiedy słucham muzyki, staram się ją dopasować do konkretnych sytuacji i dziś w mojej głowie migały mi przeróżne obrazy, bo nie mogłam się zdecydować, do czego należę
bądź do kogo
i przeszli obok mnie młodociani z domków jednorodzinnych a wiatr podsunął mi pewną nutkę zapachową, która uwolniła falę wspomnień, a ja skuliłam się w sobie w odruchu obronnym. i chociaż osoba, którą poproszonoby o opisanie mnie mogłaby wymienić takie cechy jak buńczuczność, upór, przekorę i na pewno apodyktyczność, to ja wiem, że czymś, co potrafi mnie całkiem sparaliżować jest strach, strach, który towarzyszył mi w przeszłości bez przerwy, na milion sposobów. strach przed zrobieniem czegoś nie tak, strach przed krzykiem, strach przed osamotnieniem i utratą kogoś, potem już tylko strach przed tym, że nie dam sobie rady, a na końcu strach przed powrotem, do strachu.
i wtedy z ulgą towarzyszącą podjęciu konkretnej decyzji postanowiłam, że już nigdy nie będę się bać, bo nigdy nie puszczę Twojej ręki.