Kraków, Teatr im. Juliusza Słowackiego <3
Zdjęcie autorstwa pani Uli, tuż przed rozpoczęciem "Tango Piazolla"
http://www.slowacki.krakow.pl/pl/spektakle/aktualne_spektakle/_get/spektakl/12
(swoja drogą r e w e l a c j a, polecam każdemu!
Taniec, śpiew, muzyka i doskonale aktorstwo w każdym calu)
Bardzo dziękuję Pani za ostatnie spotkanie,
Za Wedla
Musimy je koniecznie powtórzyć
Dzisiaj jakaś magia krąży w powietrzu...
Poważnie.
W Wedlu właśnie narodziła się... no.
Tak mnie tam wena naszła
Na wstępie mówię, że to nie jest dopracowane, ale takie... moje.
Kto nie chce niech nie czyta
"Czekolada"
Dzwoneczek przy drzwiach i charakterystyczne skrzypnięcie.
To miejsce było tak magiczne jak Boże Narodzenie za czasów dzieciństwa.
Wytworne stroje kelnerek i kelnerów, luksusowe i kunsztownie wykonane wnętrze
niczym z lat pięćdziesiątych XX wieku.
Przyrządzenie tego ciepłego, mlecznego naparu jakim była czekolada stojąca przed nią na stoliku
musiało być prawdziwie skmplikowaną procedurą.
Jeden łyk - i przyjemne ciepło rozchodziło się od gardła po całym ciele - filiżanka, a w niej przepyszny biały płyn
o nieziemskim smaku.
To było coś - to była ta namiastka luksusu której ona - jakże niepewna i zagubiona w tym momencie - tak rozpaczliwie pragnęła.
Owe wnętrze niczym z innej epoki chwilowo zapewniało jej wszystko to, czego potrzebowała.
Mleczny eliksir powoli znikał z filiżanki.
Wiedziała, że musi z ogromnym skupieniem i dostojnością rozkoszować się tą chwilą,
wypicie na raz całości płynu byłoby świętokradztwem, a jej czas tutaj zbyt wcześnie by się skończył.
Lubiła usiąść przy stoliku i popijając z wolna gęstej czekolady marzyć.
Miała czas. Nikt jej nie poganiał. Nikt jej nie szukał. Nikt na nią nie czekał.
Była panią swego życia w swej nieskończonej samotności, ze szklanym sercem i całą w bliznach duszą.
Czas mijał, kolejni ludzie wchodzili i wychodzili,
na zewnątrz robiło się coraz ciemniej i zimniej.
Kolejni inteligenci zatopieni we własnych myślach, skupieni tylko na sobie bezduszni ignoranci.
A jeśli ktoś nagle zacząłby krzyczeć? Na krótką chwilę zwróciłby na siebie uwagę.
Ale tylko na chwilkę.
A jeśli ktoś nagle zacząłby krzyczeć na migi?
- Przepraszam, czy coś jeszcze podać?
Zapytała szczupła kelnerka, próbując subtelnie zawoalować aluzję, że ona powinna albo jeszcze coś zamówić, albo już sobie pójść. Poruszała się z niezwykłą gracją kota - zwinnie, zmysłowo i niemal bezszelestnie.
- Nie, dziękuję. Poproszę o rachunek.
No właśnie.
Dziś można przerywać wszystkie, nawet najbardziej intymne czynności takie jak pogrążanie się w marzeniach czy rozmyślaniach swoim impertynenckim głosem egoistycznie żądającym zwrócenia na siebie uwagi.
- Dwanaście osiemdziesiąt.
Kelnerzy nigdy, po prostu nigdy nie mogą zażądać okrągłej kwoty, zawsze na rachunku widnieje określona suma w złotych i zwykle ponad pięćdziesiąt groszy.
Oczywiście zawsze liczą na to, że człowiek swojej reszty nie zażąda.
- Dziękuję, proszę zaokrąglić do trzynastu.
Zadowolona brunetka, osiągnąwszy swój cel (chociaż wynosił jedynie dwadzieścia groszy napiwku)
mogła już zupełnie szczerze się pożegnać z klientką, i jak zawsze namówić ją na ponowne odwiedzenie lokalu.
- Dziękuję i zapraszam ponownie!
Podziękowała kelnerce i wyszła, ale nie wróci ponownie.
Nigdy nie przychodzi drugi raz w to samo miejsce.