Dziękuje wszystkim*, za życzenia na nk, gg i eski! Jesteście naprawde do bani :D
to mój osobisty koniec. dosyć. mam fantastyczno-okropnych rodziców, którzy zabrali mi wszystko co mogli - gdańsk. to tylko jedno slowo.. ale wcale nie chodzi o samo miasto. to moje całe zycie. moje wspomnienia, plany,moi ludzie, moje powietrze, mój świat. tak bardzo do dupy, ale mój. tęsknie za nim cholernie, a teraz siedze w jakiejś dziurze 50km dalej, juz prawie rok i cudem żyję, naprawdę cudem.. te kilometry miały niczego nie zmienić.. a zmieniły wszystko. kontakty z ludźmi, spontaniczne wypady i to co było kiedyś "normalne" teraz jest tylko marzeniem.. tęsknie za głupimi tramwajami, które jeździły co 5 minut i za innymi środkami komunikacji miejskiej dzięki którym mogłam byc wszedzie gdzie chciałam. tesknie za ludźmi, których mialam na wyciągnieciu ręki.. za odrobiną cywilizacji. i nie chodzi tu o gallerie i kina w których i tak nie bywałam za czesto.. ale chociaz o kawałek chodnika, ławki i pare lamp. no i nie narzekalabym, gdyby autobus jeździł czesciej niż 4 razy dziennie, a ostatni nie odjeżdzał o 19. naprawdę dom-izolatka nie był szczytem moich marzeń. bo w sumie nie wiem jak nazwać TO COŚ z białymi ścianami i pokojami bez klamek DOMEM. sąsiądów też mam fajnych: las lub też jakże interesującą pustke. nie wiem jakim cudem wytrzymałam tu od października.. ale więcej na pewno nie dam rady. nie jestem przyzywczajona do takiego (osiedłego trybu) życia. czuję, że moje miejsce to gdańsk. boję się tylko, ze jak kiedyś wrócę nie będę miała juz po co.. gdańsk tworzą ludzie, których kocham. za was kocham to miasto. jednak czuje, że moja miłość gaśnie.. bo ja gasne dla was.
* nie dotyczy Browara. ;*