No to się doigrałam. Czwarty stycznia spędzam w łóżku co jakiś czas z niego uciekając w wierze, że przecież mogę normalnie funkcjonować , by chwilę potem uświadomić sobię, że pozycja stojąca nie bardzo mi dzisiaj sprzyja. Opatulona pierzynką, ulotkami i chusteczkami, tak sobię leżę i myślę. Wczoraj wyruszyłam na poszukiwanie sklepów zoologicznych w nadal obcym mi mieście. Przy okazji znalazłam polskie delikatesy, gdzie mogę kupić śledzika, grześka tofii i polską prasę, oczywiście po europejskich cenach. Chęć posiadania szczurków urosła do takich rozmiarów, że działając jak wariat w afekcie, wydając swoje ostatnie zaskórniaki i popadając w długi zakupiłam szczurze królestwo. Spłukana jestem totalnie J ale i szczęśliwa w oczekiwaniu na dwa mysie stworki.
Aapsik!
photo: on the way back from New Paltz, Hudson River