Zdjęcie stare jak świat.
Z czasów, gdy byłam zdeterminowana, optymistyczna i hot.
I byłam siatkarką, kuszwa, z celem nieśmiało majaczącym na horyzoncie.
Teraz właściwie jestem sobą, tyle że ociupinkę okrojoną.
Ale sobą; właśnie dziś zdałam sobie z tego sprawę.
Że to ja, że znalazłam siebie, po tym jak pozwolono mi się zgubić.
w r ó c i ł a m
pogodzona ze sobą, z życiem, z przeznaczeniem, z kurhanem pierdół, które przyszłoniły mi to, co najważniejsze, a które teraz odesłałam tam, gdzie ich miejsce (czyli do kontenera na odpady).
zatem jestem.
żyję,
jako ja, pokręcona dziwaczka, nonkonformistka, która nie widzi niczego poza azją i własną głupotą,
która nie chce widzieć.
ale która rozumie.
już zrozumiała, przestając się uwsteczniać
pojęła życie i nareszcie może zacząc funkcjonować, cieszyć się egzystencją, jakakolwiek by ona nie była
jest szczęśliwa.
ona? ja!
głupie przyzwyczajenie o trzecioosobowym braku uśmiechu
Idę naprawiać świat