Nareszcie odpoczywam.
Może nie jest to tyle ile chciałbym mieć, ale zawsze.
Te dwa dni w górach, to dobry początek, zobaczymy jak to pójdzie dalej.
Być może znajdą się jeszcze czyjeś ramiona do wtulenia się, czyjeś uszy do słuchania, czyjeś ramię do poklepania.
Pora odreagować, porzucić szalenstwo i zacząć wreszcie szukać spokoju. Dla odmiany.
Uśmiechać się, nie pokazując zębów. Tak jak tutaj.
I mówić mniej. Nie krzyczeć. Słuchać.
Taa.. wierzysz?
----------------------
Finally I rest.
Maybe it won't be enough for me, but it must suffice, for now.
Those two days in the mountains are good for the starters, we'll see how will it go from here.
Maybe there will be some arms to hug into, some ears to speek into, some hands to shake.
It's time to shrug off the nerves, the insanity and start looking for peace. For a change.
Smile without teeth showing. Like here.
And talk less. Stop shouting. Start listening.
Yeah.. right.
It's time to feel some spleen i think. Some blueness.. but the good kind..