bubel

Ahh, zadałam na karte motorowerową! Jeszcze tylko zdać jazde i będzie git :)

Tato zrobił mi format komputera i nie ma na nim nic.

Jutro wszystko zapiszę, bo dziś jestem padnięta.

I w dodatku mam angielski język na komputerze.

Jest zaznaczone, że ma być polski a jest angielksi :D

Na koniach dziś nic specjalnego. Błocko po kolana.

Argh, znowu skakałam na grzbiecie Bony jak galareta. Ale tylko na początku.

Później jako tako się przyzwyczaiłam do jej długich kroków.

Galopowałam przez przypadek bez strzemion na prostej i mam podjarke.

Ola spadła do błocka, bo Dexterowi się zatrzymać chciało na kałuży i się napić, a że on ma takie straaasznie krótkie wodze, to spadła. Oczywiście dalej nie jeździła, bo zimno jej było (cała była pokra, a na dworzu z 4 stopnie?)

 Ta szalona dzikuska galopowała nawet po tej kałuży :D

Raz się podknęła. Ale booozie, jaki ona ma fantastyczny galop...

Wypucowałam ją w boksie, zrobiłam jej warkoczyka na grzywie od nowa

(miała go już dawno, ale taki rozwalony, że od nowa go zrobiłam)

Wyprowadziłam ją z boksu, pochodziłyśmy po dworzu. Potem jak otworzyli siodlarnie to wsadzilam ją spowrotem do boksu, wzielam co potrzebowałam, założyłam, poszłam na maneż.

i blah blah blah.

Nie mam zdjęć. W poniedziałek będą z pięknie wyczesanymi dredami Lili :D