Lostprophets-Another Shop(Demo)
Przychodziła tu zawsze kiedy smutek ogarniał jej kolorowe myśli, kiedy każdy barwny zakątek jej duszy przybierał szare odcienie. Właśnie dlatego, żeby wszystko co złe, spłynęło wraz z nurtem. Miała tu jedno takie miejsce, samotnię, jak każdy człowiek miał swoje miejsce, w którym czuł się bezpieczny. Miejsce o którym nikt nie wiedział, oaza spokoju, w której jedynym hałasem był wiatr oddychającymi pełnymi płucami, podczas jego codziennego biegu między drzewami, szepty rzeki, która burzyła się kiedy kaczki bezczelnie zakłócały jej spokojny żywot. A ona delikatnie, tak aby liście nie słyszały jej kroków, a trawa nie poczuła jej stąpania szła wzdłuż brzegu, niebezpiecznie blisko kamieni, które pieniły się w złości, napastowane przez wodę. Znała drogę, doskonale wiedziała, gdzie było to miejsce. Była tu przecież tyle razy, ale mimo wszystko przed każdym przyjściem czuła, jakby odkrywała coś nowego. Dziś też była smutna, miała potrzebę zniknąć na moment i wrócić rozpromieniona jak tęcza. W końcu dotarła do zatoczki, otoczonej przez krzaki i cieniutkie ramiona wierzby, które pieściły subtelnie każdego przechodnia. Wyglądało to prawie jak zwykła kałuża, tylko trochę większa. Woda regularnie wpływała tam, przez wąski przesmyk. Studnia Życzeń. Jezioro Zapomnienia. Jak zwał tak zwał. Dla niej było to po prostu Jej Miejsce. Przycupnęła nad oczkiem i spojrzała taflę. Gładka i nienaruszona, niczym lustro, odbijała twarz otoczoną spływającymi na ramiona włosami. I smutek rysujący się w oczach. Ktoś kiedyś jej powiedział, że uśmiech jest zaraźliwy. "Może kiedy moje odbicie się do mnie uśmiechnie, ja się tym uśmiechem zarażę?". Kąciki ust wygięły się delikatnie ku górze. "Ona" po drugiej stronie jeziora zrobiła to samo. Ale nie było to zaraźliwe. W oczach ciągle był ten sam smutek. Zrezygnowana przestała się uśmiechać. I wtedy zauważyła, że coś jest nie tak. Jej "wierna" kopia, nadal się uśmiechała. Coraz bardziej i bardziej. A oczy zaczęły coraz bardziej się świecić. Na tęczówkach pojawiły się malutkie iskierki radości, a z ust podwodnej dziewczyny wydostał się śmiech. Jej śmiech! Ten sam śmiech którym śmiała się, kiedy czuła się naprawdę szczęśliwa! Osłupiała patrzyła jak wyciera łezkę radości spod oka. W końcu Szklista Ona spojrzała całkiem poważna na Nią, rozejrzała się wokół- wyglądało to całkiem śmiesznie, kiedy oglądała najpierw jeden, a potem drugi brzeg oczka, a potem powiedziała: "Chodź za mną" i zniknęła z pola widzenia kałuży. Wystraszona rozejrzała się wokół. Nikogo nie było w okolicy. "Czy ja się czegoś nawdychałam?". Spojrzała znów na taflę. Nikogo tam nie było. Jej odbicia też nie. Coś mignęło na brzegu rzeki. "Idziesz?"- zapytała Szklista Ona kilka metrów od Niej, groteskowo biegnąć poziomo po płaszczyźnie wody. Ona pobiegła za uciekającą Sobą. Bo co miała zrobić?... cdn.