Czuję jakbym to ja leżała tam martwa, a nie Ty. Oczy wysychają mi na żwir i mętnieją, widzę twarze ludzi wykrzywione w jakichś dziwnych grymasach; mówią coś do mnie, postrząsają mną. Nie umiem zareagować. Ktoś chyba mnie przytulił, ale nawet nie czuję ciepła ciała drugiej osoby. Drętwieję, gdy ktoś mnie dotyka a oni łapią mnie za ręce teraz częściej i mocniej... Ruch powietrza odbija się na mojej twarzy. Czuję, może tylko wiem a nie czuję, że świat nadal gna przed siebie. Potrąca mnie a ja pozostaję niewzruszona. Czemu on tak gna? Dokąd? Po co? Czemu nie zaczeka, kiedy ja stoję tutaj? W miejscu. W tej jednej sekundzie, w której odeszłaś.
Mówiłaś, że nigdy niczego nie wyrzucasz... Że gdy przyjadę następnym razem moje rzeczy nadal tu będą. I są. Tylko Ciebie brakuje. I teraz ja muszę je wszystkie wyrzucić, bo nie mam siły już na nie patrzeć.