Piękno okolicy królewskiej od dawna zniewalało, swoimi urokami, każdą istotę przebywającą tam choć kilka minut. Ci, którzy zdołali się w jakiś sposób przedostać przez Lodowe Granice, nawet jeśli byli nieproszonymi gośćmi, po bezwzględnym zrzuceniu do Czeluści Królewskich, przez ostatnie sekundy swego życia wspominali wszelką rozkosz , która dopadała ich ośrodek estetyczny.
Jedni posiadali dość bujne wnętrze i byli, tak zwanymi, wysokiej rangi estetami, a ich gust dotyczący każdej rzeczy istniejącej w otoczeniu kierował się ku wyrafinowanej krytyce. Natomiast następni zadowalali się wszelką formą, treścią oraz kolorem, co stanowiło obraz tak chaotyczny, iż nawet Królewski Ośrodek Móźdźca miał problem z dokładną analizą kreatury.
Fascynacja nieuporządkowanym trybem zrodziła się w momencie rozpoznania aspektu królewskiego gustu. Otóż, był on bardzo zbliżony do opisanego wcześniej, antyharmonicznego i niejednolitego doboru, choćby miałoby to się tyczyć umeblowania komnaty, która w pośredni sposób świadczy o upodobaniach. Nikt nie jest w stanie określić, powstałego w ciągu ostatnich trzydziestu lat, gustu, który jest syntezą dwóch poprzednich. Naleciałość klasyki jest kluczową kwestią, gdyż nawet w najbardziej awangardowej formie, zawsze znajduje się kropla pewnej starożytnej stałości oraz poprawnego opisu wrażeń.
Królowa zachwycona wystawą miedziorytów pewnego artysty, który zagościł w Krainie Lodu, postanowiła czerpać wielką przyjemność z każdej, postawionej na blaszce, kreski, wypełnionej wysokiej klasy atramentem, czerpanym z Czarnej Żółci.
Owa metafora w zastosowaniu nowych prądów artystycznych, została uznana za wynalazek godny Lodowej Nagrody Artystycznej.
Niebawem odbędzie się uroczysta gala, która skupi nietuzinkowych wynalazców oraz artystów biegle posługujących się przydatną artystyczną logiką, różniącą się znacznie od tej, zastałej, fizyczno-matematycznej która została odrzucona wieki temu. Bo i na cóż komu? Dla królowej był to krok uwalniający każdego mieszkańca krainy, od zbędności. Lecz królowa przestrzega, że wyrażenie zbędność nie jest równoznaczne z przepychem, który sobie umiłowała i nie potrafi przejść obojętnie obok czegoś na granicy szlachetnego piękna i tandety. To sztuka, by nie przekroczyć tego kruchego stopnia.
Ziemskie Ja Królowej zostało zobowiązane do podjęcia decyzji, która dotyczy jej edukacji w Drugim Wymiarze. Jest to ponoć niezbędny krok do wypełnienia Królewskiego Zadania. Królowa zasugerowała, aby Drugie Ja rozpoczęło "naukę" w artystycznej, banalnie zwanej, placówce, gdyż w okolicy sferycznej nie istnieją Ogrody Wiedzy i Umiejętności, tak ja w Czwartym Wymiarze. Rozpacz Ziemskiej Cząstki nie ma granic, lecz nie przewidziano dla niej innej niżeli ta, przyszłości. Z tego powodu Drugie Ja oraz Istota Senna wybrały się na prezentację jednego z artystycznych skupisk. Jakiż był ich zawód, gdy oczy ich doznały wstrząsu międzygalaktycznego, ze względu na okropną i sztucznie szlachetną, nawet nie wyrafinowaną atmosferę, która dochodziła do granic absurdu. Krew Rudego Łba zagęściła jedna z dziesiątosferycznych niewiast, która swym niezbyt bystrym okiem, próbowała coś bardzo ważnego zakomunikować swej towarzyszce. Ot! Biedna jej twarz, gdy purpurą się pokryła nagle, a jej ułomne oko próbowało uciec na niesmaczną tablicę ogłoszeń. Jakiż niesmak ogarnął Ziemskie Ja na ten incydent, który został powstrzymany mało wyrafinowanym ciosem, wręcz niedopuszczalnym. Lecz zapewne królowa i swe oko przymknie, gdyż sama jest znana ze swych niedorzecznych pomysłów na wymierzenie sprawiedliwości w niesprawiedliwości.
...
-Informator można zakupić na korytarzu, piętro poniżej, za dosłownie grosze. Tam znajdziecie potrzebne informacje.
-Idziemy kupić!?
-Idziemy!
...
-Bardzo prosimy i ten szlachetny informator...
-Mhh... Osiem złotych.
-...? Eee... Składamy się po czwórce, czyż nie?
...
-Tyyy... Ja tu nie będę pobierać nauk studenckich! Grosze!? Ja im dam! Miałabym za to dwie dobre czekolady i bilet powrotny do domu!
-Będzie wojna! Aaa co!
-Dobra! Zawracamy! Tylko trzeba zdobyć broń...
-... Weźmy te metalowe belki od robotników, którzy tak przyjaźnie wyglądają!
-Mmm... to tylko tak wygląda, że oni są przyjaźni... oni mają taki wyraz twarzy.
-Albo mają maski!
-Niech i tak będzie. Dajmy sobie spokój. Jedyne co mam do powiedzenia, to... Nie mam nic do powiedzenia.
[Obraz zdjęciowy wykonał mój najmłodszy brat, Sebastian, który wymyślił, iż przejście przez ramę jest pomysłem idealnie fantastycznym oraz stwierdził, że nie mógłby przez pięć godzin słuchać wiejskich pieśni Arkony.]