Kraków był, ŚŚ była, nic więcej nie było, bo i nie starczyło czasu. A nawet gdyby starczyło, pogoda uparcie działała na niekorzyść wszelakich pomysłów i ruchów. Nie wyobrażam sobie chodzić po górach z plecakiem w upał. Nie chcę, nie lubię.
A jak już zaczyna się robić znośnie, resztki czasu wołają o wykorzystanie, pogoda powoli zaczyna wracać do normalności, okoliczności wszelakie przypomniały sobie, że jeszcze nie grały pierwszych skrzypiec w te wakacje. To grają.
Zawsze twierdziłam, że wszelakie remonty, prace budowlane i wiertnicze są prowodyrami nerwicy i zestawu zdarzeń niefortunno- niepotrzebnych. No przeszkadzają. Coraz bardziej utwierdzam się w tym przekonaniu.
Denerwuje mnie mój próg.
Denerwuje mnie moja klamka z 3milimetrową różnicą.
Denerwuje mnie krzywizna ścian.
A to dopiero początek. Bo zaraz zakupy, zaraz porządki, uświadamianie sobie ile się nie zrobiło, a ile było do zdziałania. Plecak jeszcze nie opróżniony, wczoraj znalazłam szukaną od tygodni koszulkę. Boję się zajrzeć do kieszeni jedzeniowej... Świadectwo nie włożone w album, wala się w osobnej teczce po szufladzie, a to przecież to ostatnie bez paniki między włóknami.
A ja w to wszystko jeszcze tak strasznie chciałam wcisnąć góry...
Kudłate bydle zwane Paniką zaczyna mi niuchać pod drzwiami. Ja wiem aż za dobrze, kiedy toto wylezie. Na razie będzie milutko. Cisza, spokój, uzupełnianie niedoboru rozmów, oglądanie zdjęć i takie tam. Potem morze (znaczy Trójmiasto i Malbork, ale morze), miejmy nadzieję że coś z tego będzie. Po powrocie zapewne przywitają nas pierwsze klauzury. A potem hop- siup. Grudzień i pierwsza fala paniki. Hura hura hura. To chyba będzie pierwszy rok bez motta "byle zdać"...
Inni zdjęcia: Cuda Świata bluebird112025.06.28 photographymagic... maxima24... maxima24;) patki91gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24