Raz, dwa, trzy notka z wczoraj.
Podążając za radą, dół zakopałam i nie mam z nim nic wspólnego. Tak nie można. I nie można sobie wmawiać idiotyzmów. Poza tym, bez sensu jest wyżywanie się na Tym, na którym się nie powinno, za niespełnione ambicje. A to był tylko głupi, nieukończony z niewiadomo jakich powodów, bieg. Nie dałam rady. Tyle.
Tzn. u nas jest tak, że zawsze wszystko to wina Winnego Całemu Złu, bo tak się czuje Moja Najważniejsza Osoba Na Świecie (Boże, Ewka to nie o Tobie;p Bo mam Dwie Najważniejsze Osoby i jedną z tych osób jest Ewka, ale to nie o niej mowa, a rodzinę traktuje poza tymi osobami - dygresyjnie się zrobiło). Ja będę akwizytorem, ponieważ po niedługim przekonywaniu jestem w stanie wmówić i uświadomić każdą winę.
Więc wychodzi na to, że zawsze jestem niewinna;p Żeby nie było, ja zawsze mówię, że jest po pół, taki kompromis.
To jest złe. Wiem, staram się tak nie robić, ale nie zawsze wychodzi. Trzeba się poza tym nauczyć niektóre emocje chować w buty - zawsze to 5 centymetrów więcej. Gdy się tego nauczę, zbliżę się o krok do ideału, a najlepiej do donna angelicata. Kobiety-anioła się znaczy.
Panie Boże, wybacz grzechy.
Za dużo błędów popełniamy. Wszyscy. Jednak większość da się naprawić. Ja chcę. Więc dajmy sobie szansę.
22 września 2007
Bajka. Po prostu bajka. Każdy dzień razem jest jak najbardziej.. pozytywny powiedzmy, ale dzisiejszy przeszedł wszystko. Ciekawe, bo niby nic, niby sprzątanie, 4-kilometrowe wracanie do domu w upale z plecakiem i reklamówką, niby mama, niby nieudana pizza, niby jakiś film.. Ale. Zawsze jest jakieś ale. Nie wiem, na czym polegało. To chyba była tęsknota. Nie było najlepiej przez jakiś czas, to i się zatęskniło.
Bosko.
Buzi.. po afrykańsku ;p
;* ;*
I jestem zwyczajnie szczęśliwa i uchachana jak dziecko. ;p