wszyscy czekamy na lepsze czasy.
na cieplo. jak cieplej - na zimno. na wolne. jak jest wolne - na zajecie, bo kwasny smrod monotonii powala. jak samotno - na te jedyna/tego jednego. a kiedy juz jest, na wolnosc, bo nie mozna oddychac.
wszyscy czekamy na lepsze czasy, ktore, jak juz nadejda, i tak sa gorsze od tych, na ktore bedziemy czekac wtedy. 'taka to taktyka trwania', jak rzekli madrzy tworcy.
budze sie za pozno, zeby zdazyc zrobic sobie kawe i zapalic papierosa przed wyjsciem. w dupie to mam - i tak nie odmowie sobie nikotyny i kofeiny - nie wychodze z domu. siedze w tym przesmierdlym porannym potem powietrzu probujac wypatrzec w parze papierosowej przyszlosci.
pieprzony prysznic znow przecieka bokiem zalewajac cala lazienke. 'jak bedzie kasa, kupie nowy'. wychodze z lazienki, slizgajac sie na mokrej podlodze, w koncu - udaje sie. idac, drapie sie po dupie, bardziej dlatego, ze nie moge podrapac sie po glowie, zeby nie zepsuc dopiero co ulozonego dziela sztuki, ktore i tak bedzie rozdmuchane przez wiatr - mysle. zastanawiam sie, co mnie dzis czeka, czy mam cos do zrobienia, dochodze do wniosku, ze to kolejny dzien, ktory spozyje jako ten kieliszek wodki. choc znienawidzony ponad wszystko - obowiazkowy.
budze sie z przepicia dopiero wieczorem. stwierdzam - caly dzien przespany, zarzygany obojetnoscia i wkurwem, konajacy, uduszony.
czuje sie jak synek zaborczej matki. ktory chce, potrzebuje, potrafi... ale matka lapie go za glowe i brutalnie wbija jego nos w talerz pomidorowej. az ten ryz zakleja oczy.
eksploduje zolcia niespelnienia. ale tylko z wlasnej winy. bo czekam na pieprzone lepsze czasy. czekam na to, az 'cos' sie stanie i rozlozy mi piekny czerwony dywan, a ja delikatnie stapajac przejde sobie po nim. tyle, ze to 'cos' jest kawalkiem skurwysyna i nie lubi takich jak ja, jest szydercze i ironiczne - kiedy juz laskawie dywan rozlozy - rozklada go ukrywajac pod nim dol.
nie chce polamac sobie nog!
'tata tlumaczy Tomkowi Tatarkiewicza
- to ty, a to byt.
- to takie trudne, tato.
- tak.'
- powiedzial madry tworca. i umarl z niewyspania.