Nienawidzę tego uczucia kiedy widzę, że go tracę, a tak naprawdę nie mogę nic z tym zrobić. Milczy i milczeniem rozwala mi serce na drobne ostre kawałki... Ciągle zastnawia mnie jedno.Jak można tak nieogarniać ? chować się ... uciekać... ? udawać, że się nie zna ... ?
nie odszedł jeszcze całkiem.. niby jest, chociaż praktycznie go nie ma ale powoli, ostrożnymi kroczkami oddala się ode mnie i nawet nie zdążę się spostrzec a jego już nie będzie.
Chyba, im bardziej mi zależy tym bardziej on w to nie wierzy...
Powinnam odpuścić, przecież on i tak nigdy się nie odmuli.. Może nawet bym już dawno to zrobiła, ale niektórzy mówią mi "za szybko zwątpiłaś, żeby odnieść sukces"
Nie ogarniam niektórych ludzi!!