Ten koń jest śliczny, mogłabym mieć takiego.
Wstałam, z mega pustym żołądkiem. Waga wskazuje 2 kg mniej niż wczoraj (WTF?), ale i tak więcej, niż tydzień temu ;/ Whatever. Nie mogłam się doczekać, aż coś zjem, bo czułam, że mam skurczony żołądek. Już wczoraj wieczorem miałam. Aż mnie bolał, a ja siedziałam do wpół do 2 przy kompie i nie mogłam wytrzymać.
Sięgnęłam po urodzinowe ciasto. Wolałabym zjeść bardziej wartościowe śniadanie, no ale.. Jak urodzinowe, to urodzinowe. Widać, że moja matka mało o mnie wie. Albo może nic? Kupiła mi jakieś dziwne ciasto makowe z masą i gigantycznego ptysia. Pomijam fakt, że ptysia i tak nie dałabym rady zjeść, to istotniejsze jest to, że ja po prostu ptysi nie lubię, szczególnie tego ciasta. Fuuj. Moja matka po 19 latach powinna już wiedzieć, że najbardziej ucieszyłabym się z ciasta czekoladowego, serowego lub z owocami. Już bym nawet wolała dostać drożdżówkę niż to. Ehhh. W każdym bądź razie zjadłam połowę tych ciast (strasznie duże to było) i tylko krem. Ciasto z ptysia wylądował w brzuszku piesa, a makowe w koszu, bo nawet pies nie chciał go zjeść. Resztę może zjem na drugie śniadanie jak będę miała ochotę.
Wyliczyłam już, że jeśli zjem do końca te ciasta i resztę zaplanowanego na dzis jedzenia to będzie ok. 750kcal. Więc i tak mało. To chyba będę musiała zjeść to ciasto, póki jest. A może wymyślę cos jeszcze do jedzenia..
Hmm, jestem śpiąca, słaba i głodna. Wyśmienicie.
Mam dylemat co do prezentu na dzień matki. Na początku miałam dać kolczyki, ale 15 czerwca są jej imieniny i znowu będę musiała coś wymyśleć. Pomyślałam, że upiekę coś małego i łatwego. Ale nie wiem co lepiej: dać na dzień matki kolczyki, a na imieniny ciasto, czy na odwrót? Może na odwrót?
Już dawno skończyły się czasy, kiedy wystarczyło nabazgrać laurkę i odbębnic cały ten proces.