Czyż to zdjęcie nie jest słodkie? :) Tej dziewczynce ledwo wystają nóżki poza ujeżdżeniową tybinkę :P
Ach! Jestem padnięta, nogi mi z dupy wychodzą, ale jaka szczęśliwa!! Dziś przekonałam się, kto naprawdę o mnie myśli i na kogo mogę liczyć! I tak, moja jedna koleżanka, z drugą znajoma wzięły mnie do stajni na jazdę. Trochę im potem pomogłam przy pracy, bo mimo iż to prezent, to czułam się zobowiązana :P
Także, ja siedziałam w pokoju i nagle zaczął dzownic domofon. Ja nie wiedziałam kto to, bo i listonosz i kurier już byli, pomyślałam, że to może jakieś reklamy czy inne pierdoły, więl olałam i nie poszłam otworzyć. A to dzwoniło i dzwoniło. Nagle koleżanka do mnie na tlefon, żebym wyszła przed dom :O A ja taka mara.. W ogóle siedzę w piżamie, bez makijażu, bez soczewek. No, ale idę :D Te mi śpiewają 100lat, a potem mówią, że czekaja na mnie i mam sie ubrać jak na konie, że mam jazdę i w ogóle. No to sruuu do domu, dostałam takiego speeda, że szok! Szybko ubrałam bryczesy, sztyblety, wzięłam do ręki kask i sztylpy, wrzuciłam sobie (dosłownie xD)soczewki na oczy, maźnęłam sie pudrem i wybiegłam z domu jak szalona :D
Przybyłyśmy do stajni i akurat robili koniom kopyta. Na szczęście tylko dwóm. To troche pokrzyżowało plany, bo dziewczyny chciały mnie zabrać w szalony teren, a jedyny koń, który może iśc na czołowego był w rękach kowala. No więc trudno, był maneż :D Dostałam konika polskiego, ale nawet fajnie mi sie jeździło. Czasem smiesznie bylo, jak sie kucyk zatrzymał, nie chciał iśc do przodu i dupą kręcił tam i z powrotem xD Dłuugo dość jeździłam, troche poskakałam, pogalopowalam, no wszystko! Wyjeździłam się na zapas :D Pod koniec już nawet nie miałam siły łydki dać, już zaczęłam odczuwać zakwasy na udach :P Ale to są takie szczęśliwe zakwasy :D
Potem odstawiłyśmy konie, dościeliłyśmy do boksów, dałyśmy siana i trawy, pozamiatałyśmy. A na koniec poszłyśmy usiąśc sobie na sianie i zjadłam wtedy pyszne francuzkie ciastko (takie mięciutkie z budyniem. Trochę se namęczyłam z nim, ale dałam radę. Były jeszcze chrupki czekoladowe, ale za twarde dla mnie ;< W ogóel to ciastko było o 21. I nawet nie przejełam się, że to taka godzina, że już po 18. To dobry znak ;)
W domu byłam o 22 i od razu humor zszedł, bo matka z pretensjami, że z domu wyszłam i nic nikomu nie powiedziałam, nawet żadnej kartki nie zsotawiłam. Eee oO Ja kurde wyleciałam z domu jak z procy, miałam pare minut, myślami byłam już w stajni i miałam myślec i pisaniu karteczek, że wychodzę z domu? oO Zreszta sorry, mam lat 19, nie musze ogłaszać wszem i wobec, że wychodzę.
Kupiła mi (matka) jakieś dziwne ciasto i ptysia,. Tego ptysia to chyba kurde sobie kupiła, bo ja nie dam rady go zjeśc przecież. Chyba, że sam krem. No, ale cóż. Może to i lepiej. Zawsze mniej kcal.
Ogólnie to dostałam życzenia tylko od 2 osób. Bo 'wszystkiego dobrego' od matki się nie liczy. To nie są zyczenia, tylko odbębnione dwa słowa. Ale po niej się akurat niczego więcej nie spodziewałam. Lecz po reszcie osób.. Już tak. I jestem bardzo zawiedziona i bardzo mi przykro. Ale cóż, zapamiętam to sobie.
Boli mnie głowa, nogi, wszystko.. Myślałam, że jeszcze poczytam, że posiedze na necie, ale nie wiem czy dam radę, myśle już tylko o łóżeczku <3
Bilans dzisiejszy: 750/1050kcal