BONSON

BONSON

Kurwa nic w tym roku mi nie wyszło, czaisz?

Wiesz, rok mija i mi chyba trochę przykro,
Miałaś być tu ze mną, a nie kurwa wyjść stąd.

Użalam się nad sobą i to nie jest spoko, mimo wszystko.

Zabłądziłem wśród tych ulic, brudnych ulic
Brudnych tak, że możesz brud przytulić, czujesz?

Znam tylko ćpuńskie historie i pęknięte serce w tle.

Znam kilka słów, które ranią jak nigdy
Patrzysz na nią, niby anioł - a krzywdzi.

Kilka razy miałem farta. Kilka razy miałem skakać już.

Ty się martwisz mamo gdy widzisz blizny.
I w końcu kurwa zginę za nią, nie mówiąc nic.

Urodził się od razu trafił do piekła
diabeł wiedział, że to jego następca.

Sam tu oddzielałem przeszłość cienką, białą kreską.

Nie ma nas, trochę ciężko uwierzyć, bo łatwo coś stracić a trudniej docenić.

Znów dziś piję za przeszłość, za to piję za często

Wiesz, nie ma zasad, tamten rok mi pokazał.
Nie ma zasad, tylko worki po dragach.

Wypijmy za - tych kilka lat, kilka miejsc, kilka dziewuch
kilka walk, kilka spięć i kolegów.
Za łajdaków jak ja, za tych kilka problemów
może za kilka lat już nie będzie sensu, pić.

W tym mieście jestem anonimem, a to kurwa szkoda.

Przestałem radzić sobie z życiem. I zacząłem chlać co weekend.
I umierać, miałem rzucić wszystko w pizdę.

Znów nie jest tak jak być powinno.

I mówi, że by wpadła do mnie na seks i blanta,
Albo blanta i seks, albo na blanta seks i blanta.

Naćpałem się wczoraj, dzisiaj znów będę żałował
I znów jej zapach chciałbym mieć na dłoniach.

Bez sensu, kilka lat, bez sensu!
A mówili nam że pójdzie bez przeszkód.

Upadam, pierdolę że się znowu nie układa
I powtarzam że już miałem nie upadać.

Jeden numer, dziewięć cyfer i nie będzie mnie, i chuj.

Oliwia c;