Ne wiem co się stało.. Dzień był bardzo dobrze spędzony, ale od prawie 40 minut mam tak wielkiego doła, że ryczeć mi się chce.
żyje wspomnieniami, tęsknotą i marzeniami, które się nigdy nie spełnią.
Brakuje mi bliskości.. Brakuj mi ukochanej osoby ku mojego boku.. Brakuje mi miłości?! Tak tego mi najbardziej brakuje..
Chce czuć się kochana, chce kochać, chce być dla kogoś wyjątkowa, wszystkim, chce rano wstać ze szczerym uśmiechem
i mówić, że ten dzień będzie wspaniały, bo mam go! Chce pisać do niego "dzień dobry" i ' dobranoc". Chce się przytulić do niego bardzo mocno i wyszeptać mu w ucho "Kocham Cię" ...
Czuję ogromna pustkę w moim życiu, z chęcią chciała bym to zmienić, ale nic na to nie poradzę, jestem bezradna jeżeli chodzi o to.
Z zewnątrz mnie wygląda jak bym była szczęśliwa, bez żadnych problemów, że wszystko jest bardzo dobrze, niczym się nie przejumuje, ale tak nie jest.. wewnątrz mnie jest ból który mnie po mału niszczy, bo uświadamiam sobie, że dla nikogo nie jestem ważna,
nie mam dla kogo żyć. Chciałabym to.
Zawsze się zastanawiam dlaczego nie potrafie mówić o swoich uczuciach, co mnie rani, co czuje, może dlatego, że
nie chce nikomu zawracać głowy moimi sprawami?
Chciałabym tylko mieć tą ukochaną osobe obok siebie...
Czy to tak wiele?