Przecież to wszystko jest bez sensu. My tylko udajemy, oszukujemy samych siebie jak to dobrze nam się żyje. Każdy nasz dzień to zwyczajna gra pozorów. Kurwa. Przecież to nie tak miało wyglądać. Odszedłeś ode mnie, bo tak miało być lepiej. A nie było lepiej żadnego pieprzonego dnia, rozumiesz? Zostawiłeś mnie rzekomo dla mojego dobra, a tak naprawdę zabiłeś mnie od środka. Och. Nie potrafię bez Ciebie żyć, wiesz? Ciągle czekam na Ciebie i chociaż nie chcę to ciągle wierzę, że wszystko da się naprawić. I nie potrafię uwolnić się od tego uczucia. Kocham Cię, możesz w końcu to dostrzec? Ja niepotrzebnie oszukuję siebie, że życie jakie teraz prowadzę mi odpowiada. Że imprezy, nowe znajomości i dziesiątki komplementów od przypadkowych mężczyzn mnie bawią. To próba zatuszowania tej tęsknoty, która w żadnym stopniu nie chce zmaleć.
Powiedz, czy tęskniłbyś za mną, gdyby nagle mnie zabrakło? Umiałbyś żyć ze świadomością, że kochałam Cię do ostatniego uderzenia mojego serca, podczas, gdy Ty mnie olewałeś, traktowałeś, jak jakąś chorą psychicznie dziewczynę? Co byś zrobił, gdybyś odebrał połączenie z mojego nr i usłyszał "ona nie żyje"? Potrafiłbyś żyć, jakby nigdy mnie nie było? Nosiłbyś mnie w sercu, czy wyrzucił z niego? Serce by Ci pękło? Czy widziałbyś moją uśmiechniętą twarz, gdzie tylko byś spojrzał? Czy zrozumiałbyś, że nie potrafiłam żyć bez Ciebie? Ile czasu byś czuł mój dotyk na swoim ciele? Ile czasu chodziłbyś w żałobie? Po jakim czasie byś o mnie zapomniał? Czy żałowałbyś, że nigdy nie dotknąłeś moich ust? Przesiadywałbyś przy moim grobie dniami i nocami? Tęskniłbyś? No powiedz... tęskniłbyś wtedy?
O to właśnie w tym wszystkim chodzi, na początku ma boleć, łzy, krew i próby samobójcze mają dać Ci do zrozumienia, że życie w każdej chwili może z Tobą tak po prostu wygrać. I właśnie wtedy kiedy ono pokłada Cię po raz kolejny na glebę, Ty musisz wstać choć nie wiem jak cholernym wyczynem by to było, wstać i uświadomić sobie, że jest jeszcze wiele rzeczy, które mogą cieszyć, że jest wiele osób, którym zależy. z uniesioną głową ku górze iść przed siebie, nie dając życiu kolejnej satysfakcji z wygranej, i już nigdy nie popełnić tego samego błędu, już nigdy więcej nie cierpieć tak samo .
Dziewczyno, zrozum-zapomnisz. Będą dni kiedy będziesz leżeć na łóżku i zwijać się z bólu a łzy będą leciały jedna za drugą. Później nastaną dni, w których na myśl o nim, ogarniać cię już będzie tylko smutek, nie uronisz już łzy. Kolejne miesiące będą łatwiejsze, aż w końcu gdy ktoś wypowie jego imię, będziesz musiała się chwilę zastanowić kim On w ogóle był. Więc głowa do góry-jesteśmy silniejsze od facetów!
Wszystko byłoby prostsze gdyby każde z nas umiało mówić wprost o swoich myślach, uczuciach, żalach.Duszenie ich w sobie sprawia, że tracimy najpiękniejsze chwile, czekając aż wszystko samo się ułoży.Niestety, samo się nie ułoży. Czas biegnie z zawrotną prędkością a my stoimy w miejscu, wypatrując lepszej chwili.
Potrafiłam odejść, choć uwierz, że nie chciałam. Wszystko dlatego, że szanuje samą siebie i wole ryczeć samotnie w poduszkę, niż kolejny raz patrzeć jak mnie ranisz, a ja nic z tym nie robię.
Pragnął, aby wszystko było jak dawniej. Coś w środku mówiło mu jednak, że na dłuższą metę nic w życiu nie zostaje takie jak dawniej i że moment, w którym człowiek zaczyna sobie zdawać z tego sprawę, stanowi smutną granicę dorosłości, po jej przekroczeniu zaś zawsze czuje się odrobinę nieszczęśliwy.
"Wydaje mi się, że to, ile sam znaczysz zależy od spraw, które coś znaczą dla ciebie. Masz taką wartość, jak to, co jest dla ciebie ważne."
Najgorzej jest udawać przed samą sobą. Obiecujesz sobie, że od jutra wszystko się zmieni. Mija tydzień, a ty nadal stoisz w tym samym miejscu, Twoje rany nie zabliźniły się ani trochę. Wmawiasz sobie, że jest lepiej. Unosisz głowę do góry i połykasz łzy, bo masz dość bycia słabą. Wewnętrznie cała się trzęsiesz i nie ma już w Tobie nic, co walczy. Próbujesz sprzedać wszystkim baję o byciu szczęśliwym, a w rzeczywistości modlisz się, żeby ktoś odłączył Cię od tego bólu, jak od respiratora.
Dlaczego tak jest, że ludzie odchodzą? Że przestaje im zależeć? Że obiecują nie wiadomo co, a potem i tak ich nie ma. Uzależnią nas od siebie, od swojej obecności, zapachu, bliskości a potem tak po prostu odchodzą. Beż żadnej konkretnej przyczyny. My szukamy błędów u siebie, myślimy co zrobiliśmy źle, a tak naprawdę to całkowicie nie nasza wina. Tęsknie za wieloma osobami, którzy zabawili się moimi uczuciami, dla których byłam kaprysem, przelotną zachcianką, nikim. To zawsze mi najbardziej zależy, to zawsze ja najbardziej cierpię