[c.d. poprzedniej notki, bo się chamka nie zmieściła]
Jest mi żal ludzi, których wywalili z uczelni, byli niektórzy fajni i śmieszni. Pomyśleć, że jeszcze kilka tygodni temu gadaliśmy razem, tańczyliśmy i się śmialiśmy, a oni teraz są już w swoich domach i zastanwiają się nad sensem życia. Czasem dobre są takie otrzęsiny.
Martwię się bardzo o Michałka, wczoraj nagle zemdlał, nie przy mnie, ale nie jest to dobre. :o( Bardzo mnie to zamrtwiło.
Czasem tak myślę, bo ja Go naprawdę kocham. Nie jest zawsze idealnie między nami, ale nie ma problemów większych. Nigdy się Nim nie znudziłam i potrafimy ze sobą gadać codziennie kilka godzin i dalej mamy o czym gadać. jesteśmy ze sobą już ponad 3 lata i ja dalej tak samo a nawet jeszcze bardziej za Nim tęsknie. Ufam mu, znam go, potrafię przewidzieć. Ma kilka zalet, ale i kilka wad. Może zabrzmię jak maniura z esmeraldy, ale chciałabym być z Nim w przyszłości. Marzę o wspólnej przyszłości, mieszkaniu, samochodzie, dzieciach, świetach, obiadach, wakacjach... itd. Ale jak ten czar pryśnie? Przecież nic nie trwa wiecznie. Jak to właściwie jest z tą miłością?
Aha! A te kolorowe żyjątka, załączone to obrazku to cukrowe cudeńka, których już nie ma, bo... zeżarłyśmy je z Ritą. Uwielbiamy cukrowe cacka, które chowamy w koszykach, a Wy?