Na zdjęciu: Phyllium siccifolium, l1.
Zaczęły się kluć parę dni temu.
Już prawie nie pamiętałam, jak szybkie są.
Jest "już" w domu bądź "jeszcze" w domu, bo przecież od północy nigdzie nie wychodziła.
Wchodzi właśnie na bloga, konto, gdzie chowa się przed całym znanym sobie światem, licząc na to, że ponownie uda jej się wreszcie poznać osobę, od której się paskudnie uzależni, czego zresztą będzie żałować równie mocno jak cieszyć się, że nastąpiło. Owa Osoba jednak uparcie nie chce się pojawić, bo przecież domeną buntowników jest wolność, w najczystszym wydaniu, taka z chorobliwą dawką dystansu i bez nałogów.
Odgłos otwieranych drzwi. Bez strachu, to tylko Duch powrócił z kilkunastominutowego spaceru po świecie. SMS wysłany z poziomu jej klawiatury trafia w próżnię, kiedy uświadamia sobie, że znów równie dobrze mogłaby zwrócić się do ścian.
Znajdź mnie już, okej?
Zaczęło mnie nudzić to czekanie.