No. To jesteśmy.
Z przyzwyczajenia zajrzałam na meteo weneckie i OCZYWIŚCIE nie będzie padać.
Bo OCZYWIŚCIE padało. Co tam padało - lało. Jak trafić pod rynnę to z rozmachem - spadło na Wenecję tyle deszczu, co normalnie w ciągu roku :) Na stałym lądzie odwołali już lekcje w szkołach, bo powodzie. No, w Wenecji woda i tak spłynie do kanału, więc NO PROBLEM.
Zaliczyłyśmy chodzenie po kładkach na Piazza San Marco :) natomiast pozostaje sprawą otwartą pokonanie Canal Grande w poprzek przy pomocy traghetto - no wybaczcie - przy takich falach??? Również altana na dachu nie na wiele nam się przydała - słońce zawitało w dniu wyjazdu czyli wczoraj... na szczęście w Wenecji jest co robić, nawet gdy aura nie sprzyja, więc zwiedziłyśmy wyspy oraz przebiegłyśmy Biennale (ha ha, i Ty możesz być artystą) i Kolekcję Peggy Guggenheim - mamy parę pomysłów na handel pamiątkarski, to co, że nie oryginalnych - grunt, że u nas takich nie ma...
Obejrzałam bardzo uważnie:
- akcję śmieciarki
- wylewanie wody z gondoli
- pogrzeb (motorówki pogrzebowe są niebieskie!)
- ślub w Santa Maria dei Miracoli
- płynący przystanek vaporetto (ale nie, że uciekł - przewozili go!)
- przybijanie desek na progach domów na Burano połączone z ich cementowaniem (woda idzie!)
- budowę szałasów na święto Kuczek w getcie
- dziesiątki porzuconych połamanych parasoli - do wyboru do koloru - ten z Rossmanna też się błyskawicznie zepsuł, więc Reszta Wycieczki nabyła porządny duży parasol z widokiem Wenecji - założę się, że będzie jedyną właścicielką takowego w Krakowie - gdyby nie to, że ja jednak preferuję parasolki do torebki - też bym sobie kupiła :)
Reszta Wycieczki wyczytała w przewodniku, że z tronem Attyli na Torcello jest związana legenda: jak na nim usiądzie panna - w ciągu roku wyjdzie za mąż. Dawaj na Attylę! Teraz czekamy na skutek! Ja powstrzymałam się od siadania, bo legenda nie mówi, co dzieje się z mężatkami w takim przypadku...
W związku z tym, że robię ALBUM weneckie, nabyłam widokówki, prawdaż. Nawet je policzyłam w piątkowy wieczór - było ich pięćdziesiąt dziewięć... tylko cicho mi tu, bez śmichów! bo jeszcze w sobotę w bazylice dokupiłam trzy z mozaikami :) ale weźcie pod uwagę, że to są reprodukcje różnych dzieł sztuki, na przykład wiszących w kościołach i kupowane w zakrystii - jak tam nie nabędę - to już nigdzie! no! jedyna możliwość!
W piątkowy wieczór nastąpił moment krytyczny po powrocie z kolacji, na którą spożyłyśmy pasticcio di melanzane czyli zapiekankę z bakłażanów - otóż zabrakło papieru toaletowego! a gospodarze udali się do La Fenice (pewnie na te bilety, co to nam nie zdołali ich przehandlować)... taki pasztet...
:)))
Odespałam się dzisiaj do 7:30 :) ale jestem po powrocie jakaś taka rozbita, znów mi żal, że już koniec - gdyby nie to, że Skyeurope lata tylko do października - znów bym sobie bilecik kupiła :)
Toteż nie mam głowy do zagadek - jeszcze jestem myślami TAM :) wybaczycie?
PS. W tak pięknych okolicznościach przyrody jedyną kąpiącą się była ta kobitka z Biennale...
Inni zdjęcia: Hihi purpleblaack;) patki91gdSynuś nacka89cwaMhm tasteofinnocenceZ synem nacka89cwaJhjhj allthecold:) patki91gdDzień taty patki91gd:) patki91gd:) patki91gd