Niespodziewanie nadszedł grudzień... najpierw był niespodziewany 30 listopada czyli ROBIMY KOSZTY. Kupiłam sobie kartę na tramwaj na 3 miesiące, kupiłam pińcet książek, w końcu poszłam po mysz. No bo wiecie, nie śmiałam się tu przyznać, ale codziennie nosiłam mysz z pracy do domu i na abarot.
Dobra, stoję w tym sklepie na Św. Krzyża pół godziny w kolejce - i nie że wszyscy robią akurat koszty (dużo ludzi brało na paragon tylko), ale tam ZAWSZE tak jest. Nienawidzę normalnie tego sklepu. W dodatku zawsze mam wrażenie, że stoją tam TYLKO I WYŁĄCZNIE sami spece od komputerów i słysząc moje pytania polewają ze śmiechu. No dobra, muszę w końcu kupić tę mysz, no bo co.
Dotarłam do lady. Wyjmuję pracowniczą mysz z torebki i mówię, że taką chciałam (no co, może miałam zapamiętywać, jak się nazywa?).
- [i]Są takie, po 25 zet, ale taka jest lepsza, 35 kosztuje.[/i]
Ja w szczęściu nieziemskim - bo myślałam, ze co najmniej 8 dych mnie to będzie kosztować, biorę i składam dodatkowe zamówienie. Mianowicie kobita obok kupowała chwilę wcześniej kamerkę internetową. Słyszałam, jak prosiła o DOBRĄ I TANIĄ. I widziałam na pudełku cyferki 41.00 - to sobie myślę:
- [i]Patrz pani jak tanio. Róbmy koszty![/i]
Oczywiście cena wynosiła 65, te cyferki to był jakiś ich numerek, no ale co tam. Mam fakturę na stówę i prezent dla Córuni na Mikołaja lub pod choinkę (jeszcze nie zdecydowałam, kiedy dostanie). Ha!
Tylko ćććććć, nie mówcie jej czasem.
No i lepiej nie mówcie, co powie Urząd Skarbowy na wliczenie w koszty prowadzenia działalności gospodarczej KAMERKI.
- [i]W jaki sposób kamera internetowa przyczynia się do zwiększenia Pani obrotów?[/i]
- [i]Ależ, proszę Pana/Pani, wręcz przeciwnie. Mam taki przerób, wie Pan/Pani, że nie NADANŻAM. Więc żeby odstraszyć potencjalnych klientów, pokazuję im się zawczasu. W ten sposób wyrównuję w naturalny i bezbolesny sposób podaż i popyt.[/i]
Kurtyna.
Aha, ale to nie koniec tej pasjonującej historii wizyty w sklepie komputerowym! Przychodzę do domu, podłączam nową LEPSZĄ mysz - lata po całym ekranie. Niestety. Dostała jakiegoś pierdolca i zasuwa wszędzie sama, a najchętniej poza ekran.
Czyli co? Znowu mam mysz pracowniczą, i znowu będę musiała odstać swoje w tym cholernym sklepie. Zapowiadam, tym razem biorę tę za 25. A faktury z 30 listopada NIE ODDAM!
No fajnie. Cała notka o pierdutach, a o Krakowie cicho. Ale bo też. Odzwyczaiłam się normalnie przez te dwa dni od PB. A nawet przepraszam nie powiedzieli. Niby dziś jest jedna rocznica, ale mi się nie chce pisać :( hi hi
Dobra, jutro sobie walniemy notkę o ostatnich chwilach Wincentego Pola, a dziś tylko pochwalę [b][i]Mucklę[/i][/b], która wszystko ładnie wypisała, i o pomniku Koniewa (śpiewała Piwnica Po Baranami [i]Koniew, marszałek Koniew wielki jest... Żona i córki opowiadały, że był surowy i jednocześnie łagodny...[/i]) i o pomniku Neila Armstronga, co to stał dwie doby na terenie KS BRONOWIANKA, i nawet wysunęła słuszne poniekąd przypuszczenie, że Szkoła Podchorążych mieściła się w pałacu w Łobzowie :)
Mgły trwają i chwała im za to. Pierwszy raz w życiu mgły mi się podobają :)
PS. No, ewentualnie, dla prawdziwych miłośników zagadek, mam jedną:
[b]JAKI ARTYSTA BRAŁ UDZIAŁ W KONKURSIE NA POMNIK TEGO GOŚCIA, CO WYŻEJ, A W WYNIKU ODRZUCENIA ŹLE SIĘ POCZUŁ PSYCHICZNIE?[/b]
PS 2. No dobra, to na co mam iść do kina: na [b]Co słoneczko widziało[/b] czy na [b]Kopię mistrza[/b]?