Umrzeć spokojnie nie dadzą.
Miałam dziś termin do neurologa, więc zabrałam ze sobą Kochanka z taką mianowicie ideą przewodnią: powiem Ulubionemu Panu Doktorowi, że wybieram się na tamten świat i chcę Córuni zostawić na pamiątkę taki album z życia codziennego matki. Część tego życia stanowią wizyty u U.P.D., więc czy pozwoli zrobić sobie zdjęcie?
Jednakże do kwestii zdjęcia nie dotarliśmy, albowiem U.P.D. wyśmiał moją koncepcję kończenia z życiem, pokazał mi swoją szyję, gdzie miał dwa lata temu wycinanego guza, objaśnił, że czerniak tak jak u mnie nie wygląda, a innego raka skóry nie ma i pocieszył, że jeszcze się namęczę z życiem. Po czym z naciskiem rzucił DO ZOBACZENIA. W tej sytuacji głupio było wyskakiwać z fotografowaniem, bo a nuż pomyśli, że mi do jakiegoś voodoo potrzebne?
Z niewyżytej potrzeby zrobienia jakiegoś zdjęcia udałam się pod szpital św. Ludwika, bo planuję pisać o jednym takim, co tam pracował (zagadka - KTO TO BYŁ?) i zaczęłam cykać. Czujną obsługę jednak mają, szybciutko wyszedł młody człowiek i zapytał, czy ja z gazety. Bo w ogóle to trzeba mieć zgodę dyrektora. Byłam ciekawa, co z tego wyniknie, więc posłusznie podreptałam za nim do sekretariatu. Tam okazało się, że nie są władni i poszliśmy z kolei do vicedyrektora, którego nie było. Czekanie urozmaiciliśmy sobie pogawędką na tematy luźne. Przybyły pan doktor z miejsca oznajmił, że nie ma problemu i chyba miał za złe młodemu czujnemu człowiekowi jego nadgorliwość :) Wyposażona w ustne zezwolenie obfotografowałam obiekt ze wszystkich stron (ma lepsze i gorsze). Czas miałam - a co tam, ja już się przecież nigdzie nie spieszę, nawet w zaświaty :)
Na poprzednie zagadki odpowiadali Jacek75, Jitka, Efka i Adalibra. Co do tablicy erekcyjnej Domu Psałterzystów to ORYGINAŁ jest na Domu Długosza, a KOPIA na wystawie Wawel zaginiony, więc rację miała Adalibra w swoim obszernym wywodzie :)
A teraz takie proste pytanko: CO TO JEST I GDZIE TO JEST?