Wiem i nie wiem zarazem. Troszkę się teraz pogubiłam, mimo tego, że tak mało czasu minęło. Im starsza jestem, tym bardziej nienawidzę siebie i sytuacja z D., który stara się naprawić to co popsute, doprowadziła do braku chęci i braku motywacji.
Próbuję sobie przypomnieć kiedy tak naprawdę zaczęłam się objadać i dlaczego tak się stało. Wydaje mi się, że to jest właśnie rozwiązanie problemu. Zastanowić się dlaczego jedzenie stało się uzależnieniem, liczenie kalorii stało się ważniejsze niż cokolwiek innego. A co jeżeli odkryję sedno problemu i nic to nie zmieni? Co ze sobą zrobię?
Nie jestem w stanie walczyć z jedzeniem. Pomimo wielu prób, od około trzech lat, wciąż ponoszę porażki i objadam się aż do bólu brzucha, by potem wstydzić się wychodzić na ulicę.
Czasem myślę, że to kara, bo jedyne czego najbardziej pragnę w życiu to piękny, płaski brzuch. Wygodniej jest myśleć, że to kara, niż myśleć, że to wszystko zaczyna się i kończy w głowie i ponoszę porażki, bo za słabo walczę.
Dzisiejszy dzień jest dniem zwiększonej dawki leków i jest piątkiem dającym dwa dni wolności. Więc czerpcie z niej jak najwięcej dziewczyny i trzymajcie się lepiej ode mnie.