Postanowiłam, że jednak nie będę czekać tych dwóch tygodni i już od jutra zaczynam 2000 tys kcal. Ten zaległy tłuszczyk spalę nabierając mięśni. Dziś od bardzo dawna stanęłam na wadze, jest równo 50 kg przy 164 cm wzrostu. Jutro się jeszcze zmierzę, żebym mogła monitorować jak to będzie się zmieniać przy takich kaloriach.
Cieszę się że w końcu doszłam do tego, że jem dosyć dużo i wyglądam lepiej niż jak jadłam parę jabłek dziennie plus bułka i jogurt (wstyd!) Największą zmianą jest jędrność skóry, ważąc te 47 kg wyglądałam mimo wszystko jak zalana kulka, do tego ciągłe omdlenia, uczucie zimna i senność na zmianę z bezsennością. Zastanawialiście się może kiedyś jak zaczęła się Wasza przygoda z odchudzaniem? Moja od słów sąsiadki, która stwierdziła (chyba pierwsza gimnazjum), że przybrało mi się trochę i wyglądam w końcu dobrze. . Faktycznie, ale był to taki typowy dziewczęce tłuszczyk, który pojawia się wraz z dorastaniem. Wtedy twarze dziewcząt wyglądają na takie pełne, hmm... ulane? To była dla mnie tragedia, bo usłyszałam coś w co nie chciało mi się wierzyć. Zawsze należałam do drobnych dziewczyn, podobało mi się jak ktoś zażartował nazywając mnie chudziną, a tu takie coś. Postanowiłam jeść sałatki, dużo sałatek. Czyli wszystko normalnie plus sałatki ;) Nie miałam wtedy wagi, po dwóch dniach wydawało mi się że jestem znów chuda, ech. No i gdzieś u wujka zważyłam się . Nie wiem ile tam było, ale ta liczba nie spodobała mi się. Zaczęłam unikać posiłków, a dalej było tylko gorzej. Na zmianę chudłam a potem to odrabiałam. Dwa tygodnie po 400 kcal a później w jeden dzień 4 tys. Cierpiałam na ortoreksję, liczenie i ważenie zajmowały mi prawie cały dzień. Kilkanaście zapisanych zeszytów swoimi idealnie dopracowanymi bilansami, budzenie się w nocy i zastanawianie czy wszystko dobrze policzyłam. To było tak cholernie męczące ale inaczej nie umiałam. Do teraz z tym mam największy problem. Z tym i moja manią sprzątania. Trwało to do drugiej liceum, później odpuściłam i co dziwne moja waga zatrzymała się na 54 kg czyli dosyć spoko, a pozwalałam sobie na wszystko. Po przejściu na weganizm znów kilogram poleciał. Znajomi zaczęli mówić że ładnie wyglądam więc zachciało mi się znów odchudzać. Tym razem już do teraz jem z głową, ważne jest dla mnie by dostarczać organizmowi wszystkiego co potrzebne, posiłki nie są już tylko przypadkową pulą kilokalorii ale też mają czemuś służyć. Już mniej nie znaczy lepiej, a czasami wręcz odwrotnie. Tyle czasu poświęciłam żeby się o tym przekonać, a przecież to oczywiste. Szkoda mi trochę młodości, tych najbardziej bezkarnych lat, chociaż to w jakimś stopniu ukształtowało mój charakter. Minusem jest że zabrana mi została pewność siebie, byłam tą dziewczynką, która nie bała się być przewodniczącą szkoły, klasy, chętnie brała udział w konkursach, wymyślała choreografie do tańca w szkole na przedstawienia, układała wierszyki, by później bać się czasami iść w ogóle do szkoły. Nie wiem, muszę jeszcze dużo sobie przemyśleć dlaczego tak się stało, dlaczego tak bardzo dotknęły mnie słowa tej sąsiadki i dlaczego ciągle dotykają. Dlaczego opinia innych jest dla mnie zbyt ważna.
To tak w skrócie o mnie,!wielkimi skrócie bo w sumie po co się rozgadywać o tym co było?
Proszę, nie śmiejcie się tu z moich brwi, nie wiem co mi strzeliło do głowy żeby takie sobie zrobić. To chyba inspiracja jakimś francuskim filmem, nieudana...
Spokojnej niedzieli!