Wchodząc do lasu poczułem wszechogarniający spokój. Jego zapach mógłbym porównac do mieszaniny zapachów migdałów, soczystej brzozy i miętowej żywicy. Smakował jak mokry tytoń. Bezradnośc była silniejsza ode mnie, stała się oczywista. To mnie uspokoiło. Suche gałęzie wesoło trzaskały w termicznym, gwałtownym tańcu iskier. W niebo wystrzelił ognisty promień i wtedy stało się nieuniknione...
CDN.