2010-10-04
Tak mi się coś niewygodnie szamotało w klatce piersiowej, jak ćma uderzająca z pustym dźwiękiem w abażur. Słucham
nieprzyzwoicie nieoryginalnych piosenek o miłości i zastanawiam się jakby wyrazić uczucia bez użycia wytartych frazesów.
Oczywiście, w większości to prawda świat ma więcej kolorów i dźwięków ale tak właściwie to nie ważne, bo zakochani nie widzą świata poza sobą pieprzeni hipokryci, ale jakże szczęśliwi! Babie lato w środku zimy? Łyżkę tandety i pospolitości za
szczyptę radości? Skusisz się? Bo ja mogłabym za tę tuzinkowość przełknąć tandetę i strawić pospolitość, byle móc widzieć i
słyszeć kolorowe motyle trzaskające mi się gdzieś w brzuchu. Miłość jest cielesna aż do krańców ducha i duchowa aż do szpiku
kości. Sądze, że piosenkowe banały uderzają mi do głowy, przyćmiewają mój zwyczajowy dystans, który tak bardzo napawał
mnie przesyconą samotnością dumą i satysfakcją. Ale za to, teraz świat ma kolory a nocą i dniem słyszę tę samą treść tylko w
innej formie - romantyczną muzykę. Mam ochotę śpiewać ją na głos, wylewać te banalne zdania, pieprzyć świat, ten, który teraz
zyskał barwy: poza nami nie ma innego świata. Tak! Jestem hipokrytką jak jasna cholera i pięć razy bardziej, bo dziesięć razy bardziej zakochana, zakochana w tych wytartych frazesach łzawej muzyki i wyznaniach miłosnych przy mentolowym papierosie.
no i zamknęli dopalacze