Stwierdzam, że to moje kolorowe zdjęcie z wesela pasuje do klimatu tego bloga jak świni siodło.
Tak. Tak. Tak. Wiem. Ale przynajmniej zaczynam czuć, z czym to się je.
4/66
Słabo. I kolejne dwa dni wycągnięte z życia.
Ten nadchodzący tydzień muszę wykorzystać bardzo intensywnie. Już poszalałam, teraz czas zacząć spinać dupę.
Tym bardziej, że w lipcu jak się okazuje też sobie pocziluję.
Jadę na Old Town.
Nie mam pojęcia jak to się stało.
Jest to jedno z wydarzeń/miejsc, w którym chciałam się kiedyś znaleźć, ale nie było to tak silne pragnienie, aby czuć potrzebę jego realizacji.
Niemniej jadę!
Jakby to powiedziała I. w takiej sytuacji: ale śmiesznie.
Jasne, że się boję, że się nie odnajdę.
Jasne, że się jaram, bo mogę sobie ciekawy strój zrobić.
Jasne, że się stresuję, że wyjdę na pi*dę.
Jasne, że nie mogę doczekać się poczucia tej atmosfery.
Niestety powtórzyła się sytuacja ta, co zawsze - ktoś musi podjąć za mnie jakąś decyzję, żebym ja zaczęła działać. Kaplica.
Będę strzelać, będę zabijać, będą mnie zabijać, będę walczyć o wodę, jedzenie, alkohol i wpływy. Będę w prawdziwym świecie postapo.
Naprawdę ta sytuacja bardzo sprzyja mojemu pisaniu pracy...
Within Temptation, Tarja - Paradise (What About Us?)