Uradowany buraczek z Panem, którego bardzo podziwia.
Nad Hunterem miałam się jeszcze rozwodzić w osobnym wpisie i może do tego dojdze.
A może nie. Bo o dziwo więcej czasu spędzam w wordzie, niż na fejsie czy tu.
Przyszłam tylko na chwilę wylać swoją frustrację, że jest mi przykro, bo piszu i piszu, a boje się, że spokojnie 3/4 z tego piszu będzie do śmieci. I wiem, że tak może być i naprawde się z tym liczę, ale to nie zmienia faktu, że będzie mi przykro. Najgorsze jest to, że trochu się gubię w tej swojej koncepcji, a do A. też nie pójdę bez niczego. Dlatego w sumie błądzę, opisuję jak na razie wszystko, a potem będę to pisać na nowo.
Najważniejsze, że piszę. I mam nadzieję, że najpóźniej w poniedziałek pójdę do A. Trzeba w końcu stawić temu czoło.
Tyle.
Za dużo teraz pracuję.
Mogłabym więcej pisać.
Ale po robocie jestem zmęczona i następnego dnia swoje też musze odespać.
Meh.