Jakieś... podsumowanko? Własciwie jest tego wszystkiego tyle... a jednocześnie tak mało chęci do wyciągania tego.
Takie lekkie podsumowanie roku.
W pierwszej chwili chciałam napisać, że w pewien sposób ten rok był lepszy od zeszłego, jednak przejrzałam wpisy z pierwszego kwartału i okazuje się, że jednak kwestia, w której uważałam ten rok za lepszy wcale się nie różniła od zeszłego roku. Ah, ten ludzki umysł, który sobie wyrzuca pewne rzeczy z głowy, żeby tylko udać, że nic się nie dzieje <3
No nic, ale po kolei. Ten rok był złym rokiem. Już gdzieś w jego trakcie stwierdziłam to kilka razy. Odeszło bardzo wiele Osób, bliższych i dalszych mi, ale również bardzo bliskich dla ludzi, na których naprawdę mocno mi zależy. Odeszło dużo zwierzaków z naszego otoczenia. Rozeszło się sporo par, które wydawałoby się przetrwałyby wszystko. Każda z tych informacji była szokiem i to nie małym. Odeszło sporo osób, ale nie w sensie dosłownym. Oni się po prostu oddalili, co prawda jedni gdzieś tam nadal są, ale znaleźli nowe priorytety, co rozumiem, bo nie chcą stać w miejscu, jednak nie zmienia to faktu, że jest przykro. A ja nie potrafiąc znaleźć już sił na walkę z wiatrakami po prostu się z tym pogodziłam. W mniejszym lub większym stopniu. Teraz z rzeczy może bardziej trywialnych: złamana noga zabrała mi pół roku życia. Opuściłam wiele naprawdę ważnych dla mnie koncertów i wydarzeń. Ktoś mógłby pomyśleć: phi, co to takiego, ale właśnie dla mnie to nie jest takie phi, tylko jakiś taki bodziec który jako tako przytrzymuje mnie jeszcze tutaj. Ta nieprzyjemna sytuacja pokazała jednak, że mam najlepszych przyjaciół na świecie. Nie było praktycznie dnia, który spędziłam sama. Zawsze Ktoś był, Ktoś przyszdł na piwko (albo osiem), Ktoś rzucał ciastkami, ktoś (Świstak!) wylał browara na podłogę, śpiwór, koc, ścianę ewentualnie gitarę, Ktoś przyszedł otworzyć mordę i wysłuchać moich narzekań na nogę. Za to jestem bardzo wdzięczna!
Co jeszcze przyjemnego? Dużo koncertów do czasu połamania się. Coś większego? No na pewno Unearth <3, Breakdown of Sanity, Monuments, Dacapitated (w końcu! i to dwa razy), Napalm Death i ponownie Betraying The Martyrs <3
Byłoby znacznie więcej... No nic, żadna z tych kapel nie jest taką, która miałaby zagrać po raz ostatni.
Oczywiście, żeby móc tutaj pisać przejrzałam ostatni rok blogowy. Zauważyłam sporo zmian w sobie po nieszczęsnym 24tym lipca. I to już nawet nie chodzi o to, że boję się wejść na taboret, a do biegania jeszcze przez jakiś czas się nie zbiorę. To chodzi chyba o coś więcej, coś się zamknęło. I nie potrafi się otworzyć, coś trochę jak drzwi, które czasem uda się lekko uchylić i wyłazi przez nie coś. I dzieje się to tylko pod wpływem alkoholu. Ja chyba po prostu w ostatnim roku nauczyłam się egzystować, nie żyć.
Przeczytałam 16 książek w tym roku (zaczęłam liczyć od maja). W tym roku mam nadzieję będzie tego znacznie więcej.
Jestem na trzecim roku studiów, mam do napisania licencjat i zdanie sesji. Człowiekiem lepszym niż w zeszłym roku w żaden sposób nie jestem.
Postanowienia? Zawsze jest na nie czas, nie tylko w tym okresie, ale licze na to, że łatwiej będzie mi się zabrać za to wszystko.
- wrócić do zdrowego odżywiania się
- ograniczyć alkohol
- zacząc jakoś w miarę systematycznie ćwiczyć
- przetyrać jakoś egzamin z angielskiego
- zdać ładnie licencjat
- powrócić do koncertowania, jeżdżenia po Polsce (a może i nie tylko?)
- zacząć oszczędzać! (albo chociaż wydawać pieniądze z głową)
- mniej gadać, mniej się kłócić
- mama kazała dopisac mniej przeklinania, ale nadal mam wątpliwości czy jest sens
Bądź co bądź ten rok był ciężki, jednak czy można liczyć na to, że kolejny będzie lepszy?
Miejsce jeszcze jest, to trochę ponarzekam.
Dzień przed Sylwestrem postanowiłam pójśc do fryzjera, jak postanowiłam, tak zrobiłam. No nie do końca miałam na myśli to, co zrobiłam, kiedy mówiłam o "drastycznym ścieciu". Jak widzę zdjęcia chociażby znad morza to chce mi się płakać. Po z włosów pięć centymetrów za łopatki zeszłam do włosów lekko za ramiona. Oczywiście mówię o długościach jak są proste. Boję się pomyśleć co to będzie jak się pokręcą. I chociaż wiem, że nie zaszkodzi im taki zabieg, to jednak mój image metalowca cierpi. Kurde, no dredy mi wystają! Trzeba je ogarnąć. Tacie się nie pokażę, bo mnie zabije. Mam nadzieję, że do wakacji trochę odrosną. Teraz mogę robić cosplay na Selenę z Underworlda.......
Sama impreza Sylwestrowa bardzo udana, podobało mi się. Z kulturką i toną dobrego żarcia, z którym siedze do tej pory. Ale przede wszystkim z najlepszą ekipą (:
I za Lemmy'ego było wypite jak widac powyżej.
(ten rok musi być dobrym rokiem - otworzyłam mojego Jacka!)
Jutro na zdjęcia z Jagodą.
Czas za robotę się brać, wieczorem Ludzinki wpadają.
Ten rok udowodnił mi, że ja najzwyczajniej w świecie nie potrafię.
The Rolling Stones - Anybody Seen My Baby