uuuu!
[to Tove wita się z wami z obrazka]
Czesc!
[teraz dopiero ja sie witam; rozpuszczony jak dziadowski bicz ten pies...]
Wreszcie nadeszła chwila, by przedstawic państwu Towiszona, moje psie alter ego. Zdjęcie jest rozmazane, acz bardzo dobrze charakteryzuje pierwiastek - ma mnóstwo elektronów walencyjnych i jest wysoce reaktywny.
Kochane moje stworzenie, wita mnie wyciem i puszystym ogonem, kiedy wracam do domu, słodki stwór...
Słodkim stworem jest też Sambaboj, który mówi do mnie per "you little evil devil", ale to inna historia. Podlec, jeszcze nie umiem tanczyc samby.... ;/
Skończyłam na wracaniu do domu. Ach! Chyba pora opisac standardowe życie gilaka. Nowe dzieci GiLA prowadzą żywot na wskroś odmienny. jestem ostatnim pokoleniem trzony GiLA, niestety. Jeszcze niedlugo, pociesza mnie ta myśl. Zaraz zmakdonaldyzuje sie to miejsce do końca, a ja będę wolna, mnie tam nie będzie.
Ale miałam traktowac o życiu dziecięcia starego GiLA.
Otóż dzieli się ono o przedfacze, pofacze i facze właściwe.
Przebieg poszczególnych części zależy li i jedynie od charakteru facza właściwego. Bo facze jest esencją i sensem stricte GiLA.
Ja wspominam moją pierwszą klasę jako właściwie przedgile. Był lajt, była zabawa, były numery typu Cichy i afera szafkowa (przezabawna sprawa, wspominac ja bede do konca życia!), byla Funka i spanie z Grzelą w krzakach. Nauki - tak sobie. Ot, miło było, ale się skończyło wraz z nadejściem GiLA prawdziwego. Nie, żebym narzekała, ale zaczęłam je nienajlepiej, bo nie było mnie w szkole przed 1,5 miesiaca, do Wszystkich Świętych. I to wcale nie było takie fajne, na jakie może wyglądac. Potem - nat. Trzy miesiace wystarczyły, bym go pokochała i znienawidziła. Pamiętac będę. Brakuje mi go nieco, zwłaszcza możliwości wskoczenia Mai pod kołdrę i czytania z nią polskiej fantastyki na zmianę na głos, i rozmów teologicznych prowadzonych też w łóżku, i żartów, te akurat najlepsze były na podłodze. Brakuje mi Jima Morrisona, który przeze mnie straszył w segmencie, a także mojego zimnego, zimnego pokoju. I robienia trzy i pół godziny obliczeń na faka.
Właśnie. Facze właściwe. Radosne dziecię Małgorzata już chyba od życia prenatalnego łamie konwenanse, więc faczyło się historią i... fizyką. Małgorzata-humanistka.
Najlepszy i tak numer rozstał wycięty przez Małgorzatę-humanistkę w klasie trzeciej (dobrze, że skończyła się druga, wspominam ją jako porażkę osobistą, a za jedyne sukcesy uznaję przeżycie, napisanie sporej części książki, zdanie FCE, rozpoczęcie nauki szwedzkiego i podjęcie decyzji, że całe życie licealne się gilac nie będę, że gilam to wszystko).
Teraz przechodzimy do mefitum.
Zycie gilaka nie składa sie wcale z przedfacza, facza właściwego i pofacza. Składa sie z lagowania, facza właściwego i lagowania. Gilaki chemiczno-anglistyczno-biologiczno-historyczne zamieniają także facze właściwe na lagi.
Gilak przybywa w nieskromne progi GiLA o ósmej, chyba, że z jakiegoś powodu ma szczęście, które nieczesto się zdarza. Pierwsza lekcja - odsypianie. Pierwsza przerwa - gilak się budzi. Lekcja - lag. Przerwa:
1)jeszcze większy lag
2) gilak się budzi
Wszystko zależy od osobowości i towarzystwa. Ja budzę się na przerwy dla narzekania na lodówki z Polly (wiem, że lubisz, jak sie na Ciebie tak mówi ^^; moja lodówka się zacina, Paulinkowa - Paulinka sama najlepiej wie), na gejowaniu się, bo Asi jest zimno (ktore to najczęsciej wygląda tak, że dwa dziewczyńskie metale udają, że są Szwedem (Asia) i Norwegiem (ja), wykonując death/black metal a capella), na rozmowach z Anetką, na spacerach po korytarzu z Anną M. i nielicznych posiadówkach na ławkach z moją klasą. To wszystko jednakże odbywa się w błogości sennych marzeń; gilak budzi sie o 12:25, Bo. Jest. OBIAD!
Najprzyjemniejszą częścią mojego gilackiego życią jest alienacja od całej tej społeczności na jasnym końcu stołówki z moimi dziwnymi sałatkami, Asiu, Paulinką i Anetą. Dyskusje możnaby nagrac. Nie zdziwiłabym się, gdyby zrobił to kiedyś Kermit, który zawsze wraca za nami ze stołówki i się śmieje.
Z Kermitem spotykam się na faczu właściwym. I to jest to. Chodzę przytomna w tej szkole przez 12 z 39 h tygodniowo. Przez 8h matematyki i 4h fizyki.
Później jest wieczór. Pofacze. Dalszy lag, ucząc się na cudowne sprawdziany Klik Klik. I mimo to, że uczymy się dużo, czy ktokolwiek coś z tego wynosi?
Jeszcze semestr i kawałek, a pomacham wam, Mury i facza, na dowidzenia.