Tak dużo, tak szumnie mowi się o "byciu sobą".
Ale skąd pewność, że to całe dotarcie do swojej natury, poznanie własnego ja
(jakże te zwroty stały się oklepane)
w ogóle jest możliwe?
Cóż, ja tego nie wiem.
Dla mnie człowiek w chwili urodzenia jest pustą kartką,
która potem jest zapisywana przez jego samego,
ale także przez otoczenie, rodzinę, media, kulturę i wszystko,
co w jakikolwiek sposób może mieć wpływ na kształtowanie osobowości.
I nie wiem, czy można to wszystko wymazać,
patrzeć na tę czystą kartkę i nie widzieć tego wszystkiego.
Co w związku z tym z "byciem sobą"?
Da się?
Nie jestem samotnikiem,
ale chciałabym na kilka dni nie istnieć dla nikogo innego, niż dla samej siebie
i się przekonać, czy się "DA".
I chyba mnie to wszystko troszkę przytłacza,
to że co chwila przyłapuję siebie i innych na aktorstwie...
Kocham ;*