postanowiłam, że jednak coś dam od siebie.
a więc. na specjalną apelację sary (którą teraz pozdrowię)
której brakowało igowych krejzi notek -
spróbuję wykrzesać odrobinę czegoś tam i wykrejzolić coś.
ale nie wiem czy mi się uda, gdyż jak już mówiłam zima idzie moi mili.
pora się zemować, zdołować i takie tam różne.
chociaż, awangardą jest to, że tak nienawidzę zimy i za każdym razem odliczam do lata,
a tu okazuję się, że każdego roku, to właśnie zimą moje życie nabierało kolorów,
właśnie wtedy, kiedy było kurewsko mokro, zimno, ciemno i do dupy
czułam się najczęśliwsza. całą zimę marzyłam o lecie, które miało nadejść.
słońce, jezioro, trawa, ja, ty... i co?! gówno. każdego roku całe moje letnie plany
topiły się wraz ze śniegiem, żeby zimą znów wrócić ?! nie.
tym razem będzie inaczej. tak myślę.
kurewsko mi ciebie brakuje, ale skoro nie chcesz, nie będę sie narzucać.
no to teraz wróćmy do krejzolenia. na które co prawda kompletnie nie mam dziś ochoty.
nie wiem no... to zdjęcie mnie rozwala. koniec. a w ogóle : boli mnie dupa...