Za moich czasów tego nie było..
Brał widły i do gnoju szedł, nie było szkoły.
A ten szkoła pod nosem, pociąg zawiezie, przywiezie...
To nie, woli na pociski iść.
Za moich czasów flaszki nie było.
Własne wino kisił, a jak nie kisił to od sąsiada powiną, schował w skarpete i poszedł.
A stara jak zobaczyła to szmatą po ryju się oberwało albo i z łopaty pociągła. I spało się pod płotem bo do domu nie wpuściła ;D