stay

Moje pierwsze przygody z gotowaniem na zdjęciu, zapraszam na insta haha.

Zawsze czuję, że tworzą się jakieś nic nie wnoszące notki, ale mam czasem potrzebę gdzieś wylać trochę myśli i to jest chyba dobre miejsce. Na ogół kiedy otwieram nowy wpis nic nie piszę, bo to takie mało wartościowe. W głowie mam dziesiątki pomysłów każdego dnia, a i tak są jakieś takie zbyt mało ważne. Mija już rok odkąd tu jestem, wiele się zmieniło, nie tylko w moim życiu. Pamiętam, jak większość tamtejszych użytkowniczek stanowiły proana, teraz to grono jest o wiele mniejsze, więcej znaleźć można fitspiracji. Rok temu też zaczęłam swoją drogę z odchudzaniem, dietą, ćwiczeniami.. jakkolwiek by to nazwać. Zaczęło się od niejedzenia i ćwiczenia 3,5h dziennie, bez sensu. Skrzywdziłam tym tylko swoje ciało, czego skutki ponoszę do teraz, dobrze, że zmądrzałam wystarczająco szybko, albo raczej nie miałam na tyle silnej woli, żeby trwać w tym wszystkim.

Dzisiaj postanowiłam zaliczyć pierwszy fit cycling na siłowni, najpierw intro, następnie krótka przejażdżka. Okazałam się być jedyna na intro, dopiero później do mnie i instruktora dołączyły dwie panie. No i głupio, bo się zadurzyłam. Nie tyle, co podoba mi się on tylko takie uczucie mocniejsze. Kumple zawsze "zakochują się" na zabój w nowopoznanych dziewczynach, co parę miesięcy innych, wydawałoby się racjonalnie myślący ludzie. A później obrażają się, kiedy mówię, że to nie big loff ale zwykłe zauroczenie bo co to za miłość z laską znaną parę tygodni? Dawno nikt mi się nie podobał w tym mocniejszym sensie niż "mm, fajny, niczego sobie" jakiś kolega, czy mężczyzna na ulicy. Czuję, że wylewam tu kompletne głupoty. Na początku pomyślałam "gezz co to za ciotowaty koleś", a jednak. I racjonalnie postępując mogłabym sobie odpuścić treningi u niego, w końcu prowadzi je też parę innych osób, ale masochistyczne skłonności wygrywają. Pomęczę się jakiś czas i okaże się, że należy on po prostu do tych "niczego sobie" facetów.

http://www.youtube.com/watch?v=ff52SjG7O1Y